Charakter zmian |
Piątek 27 Styczeń 2006 07:07:36
Wrzucanie wszystkich rybaków do jednego wora nazwę po imieniu - bolszewizm.
Nadawanie przywilejów jednej grupie kosztem innych nazwę po imieniu - bolszewizm.
Wprowadzanie zmian we własnej organizacji na drodze odgórnych, restrykcyjnych przepisów nazwę po imieniu - bolszewizm.
Wprowadzanie zmian bez przeliczenia GLOBALNYCH kosztów (nie tylko dotyczących wędkarzy) nazwę po imieniu - bolszewizm.
Wprowadzanie zmian bez sięgnięcia wzrokiem poza najbliższy horyzont czasowy nazwę po imieniu - bolszewizm.
Cały sęk w tym, że w dyskusji jakoś ciągle nie może przebić się myśl, że aby jakiekolwiek prawo było dobre, musi równo dotyczyć wszystkich, do których się odnosi. Rybaków, wędkarzy, kuszników i cholera jeszcze wie, jakich użytkowników wody.
O zniesienie sieci z wód PZW możemy sobie pisać do ZG, ponieważ taka jest "droga służbowa". W ustawie można zapisać natomiast rozwiązania, które pozwolą na usunięcie z wód KAŻDEGO użytkownika, który naruszy dobro wspólne, jakim jest zasobność wód. Bez względu na to, czy jest rybakiem, czy Okręgiem PZW. I tylko wtedy, gdy jest szkodnikiem w rzeczywistości, a nie dla tego, że wykonuje taki a nie inny zawód.
A na koniec chciałbym zwrócić uwagę, ze dobrze byłoby, gdyby pisaniem ustawy zajął się jakiś prawnik. Choćby w roli doradcy.
![]() ![]() |
Powiązane z |
Banialuki
Piątek 20 Styczeń 2006
Starsi pamiętają coś co zwało się wyrób czekolado-podobny - to był symbol ówczesnej (PRL) rzeczywistości. Wyroby czekolado podobne miały zastąpić braki w podaży prawdziwej czekolady, która była eksportowana prawie na cały świat i cieszyła się tam największym uznaniem. My tym czasem byliśmy skazani na przeróżne wynalazki w formie czekolado-podobnych bloków, czekolad, cukierków czy polew. Żeby forma pasowała do treści, stosowano często "etykiety zastępcze".
20.01.2006 19:17
Czasami nawiązanie do pewnych zdarzeń z okresu minionego wyostrza optykę. Jest to tym łatwiejsze, że upływ czasu nie powoduje oceny spontanicznej, ale bardziej wyważonej. Można na to patrzeć z przymrużeniem oka i śmiać się z własnej naiwności, z tamtego okresu. Gorzej gdy to, co kiedys było przegięciem, nadal pokutuje. Wtedy juz nie jest śmieszne.
Jest jednak pewna prawidłowość. Pierwszymi naprawiaczami czegoś złego, przeważnie są osobnicy czynnie zaangażowani w poprzednie psucie. To oni się jawią jako mesjasze. Nieomylni i niezastąpieni. Ja określam ich jako zegarmistrze, którzy wciskają naiwnym, że ja ten zegarek zepsułem i ja go teraz bardzo dobrze naprawię. Cechy charakterystyczne tych osób, to silnie rozwiniety egocentryzm i bufonada. Szczególna aktywność wykazują wtedy gdy ktoś inny podejmuje kroki naprawcze. W języku powszechnym i niezbyt cenzuralnym jest takie powiedzonko, "przyczepiło się gówno okrętu i radosnie krzyczy, płyniemy". Coś jest chyba na rzeczy.
21.01.2006 04:20
Jest jednak pewna prawidłowość. Pierwszymi naprawiaczami czegoś złego, przeważnie są osobnicy czynnie zaangażowani w poprzednie psucie.
Znaczy się co? Wałęsa czynnie wspierał komunizm? Robespierre czynnie wspierał Ludwików wszystkich po kolei i każdego z osobna? Lenin czynnie wspierał carat? Margaret Thather czynnie wspierała socjalistów? Tomas Torqemada czynnie wspierał wyznanie mojżeszowe? Mao czynnie wspieał Czang Kaj Szeka? A Kim Ir Sen dziki kapitalizm?
Eeee... To jakieś...banialuki!
A i owszem - wielu naprawiaczy było w taki czy inny sposób uwikłanych w poprzednie układy. To byli zazwyczaj ci, którym się naprawianie powiodło (od Szawła po Balcerowicza).
21.01.2006 08:57
Tomek, wskaż ten fragment posta, gdzie jest napisane, że naprawiaczami byli przywódcy. Napisałem działający aktywnie. Lepsze przykłady to Polska lat dziewięćdziesiątych, czyli róznej maści Millery, Olekse, Kwaśniewskie. Z jakimi skutkami, każdy może sobie sam odpowiedzieć. To samo było na Słowacji, Litwie czy Łotwie, tam jest ten przykład o którym wspominasz jak chocby Brazauskas czy Meciar. Czy te przykłady, to Ci, którym się udało. Każdy widzi to co chce widziec . Jak więc widzisz, nie takie banialuki. Wystarczy tylko więcej rozwagi w szukaniu.
21.01.2006 20:35
A wskaż mi taki fragment posta, gdzie napisałeś, ze naprawiaczami NIE BYLI przywódcy
Nie chodzi o rozwagę w szukaniu. Chodzi o dobór argumentów - żeby nie był na zasadzie, że jak się chce psa uderzyć, to się kij znajdzie - tylko żeby się trzymało kupy i nie dało podgryźć z żadnej strony. Bo nawet te Millery, Kwaśniewskie i Olekse (a dodałbym jeszcze Jaskiernie) nie byli jedynymi naprawiaczami - naprawiali na zmianę z Maciarewiczami, Olszewskimi, Krzaklewskimi i Wachowskimi.
Pozdrawiam
20.01.2006 18:21
Sławku,
Znana jest szeroko opowieść o Japończyku Hiroo Onoda. Więcej na ten temat tutaj:
http://www.w...iles/onoda.html
Wsławił się tym, ze 29 lat po kapitulacji Japonii wyszedl z dżungli na wyspie Lubang, w pełnym rynsztunku bojowym, i poddał się. Kiedy dowiedział się, że wojna sie skończyła - rozpłakał się.
Sławku,
Wojna się skończyła kilkanaście lat temu. Solidarność była ważna wtedy, kiedy nie można było mieć żadnego udziału w decyzjach, nawet jeżeli mocno się chciało. Teraz można wpływać na bieg rzeczy. Co nie oznacza, że przychodzi to łatwo i że każda zachcianka ma być spełniona. Przez "onych". I że każdego na wszystko stać. Tak utopijnej krainy nie ma na tym świecie.
Jak najbardziej - zbierzmy się do kupy, żeby zorganizować wedkarstwo na miarę współczesności, na miarę naszych możliwości i racjonalnych oczekiwań. Ale do tego nie trzeba wojny. Tylko wytęzonej pracy i powoływania ludzi, którzy są w stanie robić coś wspólnie. Samemu też potrafić robić rzeczy wspólnie. Alternatywą poddaństwa nie jest dyktatura. Wprowadzanie normalności nie polega na zamianie miejsc, ale na jakościowych zmianach. Już za trzy lata kolejna runda wyborów. A do tego czasu mnóstwo spraw do zrobienia.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
21.01.2006 10:07
kupię sobie Fishing Simulator a wędki wstawię do gablotki. Obok powieszę parę fotek a w WŚ, WW czy WP będę oglądał reportaże z krajów gdzie nie ma PZW.
Nawet cesarz Japonii się poddał a tylko problemy z komunikacją spowodowały, że paru ludzi zostało w dźungli. Japończycy szybko skumali którą stroną kaczka wodę pije. U nas jest odwrotnie.
To my szeregowi żołnierze wiemy co dalej a boski G -RA siedzi w dźungi i nie dociera do niego wiatr zmian
21.01.2006 20:46
No ja po prostu muszę w końcu zdać to pytanie - czy jesteś członkiem PZW?
Nie jest to dla mnie takie oczywiste, skoro widzisz w Zwiąku głowny powód nieszczęść wszelakich, które nasze wody spotkały. Szerzyciela gumofilctwa, popieracza technik wyrybieniowych oraz układów towarzysko - rodzinnych.
Normalnie organizacja przestępcza.
Jesteś jej członkiem?
21.01.2006 01:35
Onoda nie był ostatnim.
Japońskie organizacje weteranów wciąż w rocznicę zakończenia wojny wysyłają między wysepki archipelagów statki, które przez megafony na przemian puszczają wojskowe marsze i wezwania do wyjścia z dżungli, ponieważ wojna skończyła się pół wieku temu.
W ubiegłym roku odnaleziono dwóch japońskich dezerterów ukrywających się w dżungli na jakiejś zagubionej na Pacyfiku wysepce. Stali się sensacją na miarę światową - reporterzy zjeżdżali się ze wszystkich świata stron. Ściągnięto ich rodziny, by te przekonały ich do powrotu do cywilizacji.
A co zrobili żołnierze? Uciekli z powrotem do lasu.
Prawdopodobnie przeraziło ich, że sytuacja się zmieniła. Zmieniła się tak bardzo, że przestali pojmować, co się wokół nich dzieje. Ich uporządkowany świat (wojna nadal trwa, ukrywamy się w dżungli, wojska cesarskie powrócą i wspólnie zniszczymy wroga) runął w jednej chwili. Nagle okazało się, ze to, czym żyli przez ostatnie pięćdziesiąt lat, mogą sobie wetknąć... Co mieli zrobić? Nie było wroga, nie było wojny, nie było sensu...
Polska demokracja jest ogólnie kulawa. Połowa ludzi nie idzie na wybory. Daje im to wyjątkowo komfortową sytuację do narzekania - ktokolwiek nie zostałby wybrany, zawsze będą to ONI. ONI - czyli jacyś obcy, podejrzani, wrogowie. Najpewniej złodzieje i szumowiny. Na ONYCH łatwo ponarzekać w poczuciu, że nie ma się z nimi nic wspólnego. Istnienie ONYCH nadaje wręcz sens życia niektórym grupom społecznym, które skupiają się wokół nienawiści do ONYCH. Bez ONYCH grupy te albo by się rozpadły, albo musiałyby szukać sobie jakichś innych przeciwników.
Tak było w początku lat dziewięćdziesiątych, gdy do władzy doszła Solidarność. Skończyli się ONI - Sowieci, cenzura, gospodarka nakazowo - rozdzielcza, PZPR. Zabrakło ONYCH i jednolity dotąd obóz solidarnościowy rozp... się w drobny mak. Partyjek namnożyło się tyle, że o większości z nich dziś już niewielu pamięta. Co więcej - partyjki te zaczęły zwalczać się nawzajem widząc w sobie wzajemnie zastępczych ONYCH.
Prawdziwa demokracja w Polsce zacznie się wtedy, gdy nie będzie ONYCH - tylko MY. Bez względu na to, czy wybrani zostali przy naszym udziale, czy bez. Czy z naszą wolą, czy bez niej.
A teraz zadajmy sobie pytanie - skąd się wzięło ZG i Generał? Nie przynieśli ich przecież Sowieci na bagnetach, jak ongiś władzę ludową. Nie zostali powołani przez odgórne decyzje urzędników. Nie rozstąpiły się niebiosa i basowy głos zza chmur nie zakomunikował, że w PZW naczelne władze będą w składzie takim to a takim.
MY ich wybraliśmy. Nie ONI - ale MY, ponieważ głos każdego wyborcy ma dokładnie taką samą wagę. MY, tymi ręcami.
Analogie do PZPR są chybione z tego właśnie powodu - MY MAMY WYBÓR! A w 46 takiego wyboru nie było.
Obawiam się jednak, że dostrzeżenie tego faktu byłoby zbyt bolesne dla wielu. Z tego powodu wolą znów uciekać do dżungli.
21.01.2006 10:45
Po raz pierwszy od lat byłem na zebraniu. Oddałem głos. Jak zawsze w demokracji na mniejsze zło. Dostałem kolejną kadencję Wielkiego Piernika. Pamiętam "wybory" pierwsze, te co nam w teczcze nie przynosiły Generałów. Argumentowano wówczas, że związek będzie się liczył przy Kiszczakach. Będzie Ważny. Paradoksalnie, EG nie jest durniem, to jeden z najmędrszych działaczy jakich znam. W końcu Generała nie dostawało się nawet wowczas za chęć szczerą, tym bardziej Generała Personalnego. Nie zostawało się naczelnym kolorowego tygodnika "W Służbie Narodu"...
Wbrew pozorom to nie napastliwe zarzuty - facet nie jest durniem, ale woli być Matulazemem, nie Leninem.
O Demostenesie pamięta tylko Jurek, no nie?
20.01.2006 17:09
Sławku , chciałbym żeby to zabrzmiało oryginalnie ale nie moge znalzźć słów, więc poprostu - popieram - to co napisłaeś. Jednakże cóż z tego skoro, tak niewiele możemy zrobić, może inaczej skoro tak niewielu z nas może, potrafi i che się zjednoczyć by zapoczątkowac zmiany. Niejednokrotnie na tym portalu ludzi,którzy zbyt głośno mówią "NIE" przeciw PZW nazywa sie pieniaczami, którzy niszczą cieniuuutttką nic porozumienia, która gdzies tam zaczęła powiewać, bo wadza zechciała nawiązac z nami jakiś dialog - śmiechu to warte.
Tak się zastanawiam, czy jeśli za Wałęsą i Stocznią Gdańską nie poszły ine zakłady pracy w Polsce to czy mielibyśmy to co mamy teraz (mam na myśłi ustrój polityczny, a nie ekonomię)
pozdro kosu
20.01.2006 19:57
Sławku, ze starych, zamierzchłych i złych czasów dałoby sie pewnie wyłapac jakies pojedyncze plusy, jak choćby darmowe leki dla emerytów, gabinety lekarskie i stomatologiczne w szkołach i pewnie jeszcze "pare cosiów".Nawiazując do tego uważam za zasadne w każdym calu zniżki w opłatach dla ludzi, którzy 30 lat uczciwie i systematycznie płacili składki oraz dla młodzieży, którą w ten sposób można przyciągnąć ( bo kto nam zostanie a chyba nie działamy zgodnie z teorią, że "po nas choćby i potop"). Nie widzę natomiast absolutnie żadnej racji w jakichkolwiek ulgach dla działaczy wszystkich szczebli- to, jak zauważyłeś, juz kiedys przerabialismy i na zdrowie nikomu nie wyszło, jak sklepy komercyjne dla notabli. Jestem dużą dziewczynką i w garbate aniołki już nie wierzę. Nie będzie Feniksa na Twardej, nie odrodzi sie z popiołów, co najwyżej mógłby sobie nimi głowę posypać, co w końcu Karnawału mogło by być właściwie odczytane. Na skruche jednak nie ma nadziei. W naszym kraju każda bez wyjątku władza ma doskonałe samopoczucie, wysoką samoocenę i charakteryzuje się wybitnym samouwielbieniem oraz totalnym brakiem jakiegokolwiek samokrytycyzmu. Wszystko to owocuje kolejnymi , udanymi zjazdami i kongresami, na których demos "klaskaniem mając obrzękłe prawice" składa pokornie kratos w ręce prześwietnym wodzom. Żeby chociaż jakiś nowy "towarzysz Edward" sie trafił i dał na jakiś czas poczucie zmiany na lepsze...... A tu słowa płyną, wątlutka nić porozumienia jak u moniuszkowskiej prząśniczki pryska a buta i dobre samopoczucie rośnie... Nie będzie z sowy sokoła. Nie zmieni sie ZG- przewodnia siła narodu (wędkarskiego) w sprawnie i rozsądnie działający organ. Murzyn zawsze pozostanie Murzynem, choćby- jak Michael Jackson- przeprowadził dziesiątki operacji plastycznych.Najwyżej zacznie sie rozpadać jak trędowaty a reszta odsunie się od niego w panice i obrzydzeniu.Proroctwo?
Jurek Kowalski niestrudzenie nawołuje do społecznych działań, pracy pozytywistycznej etc.... Jasne. To masy fellahów egipskich stawiały piramidy, które do dzis budzą zachwyt i oparły sie wiekom. Ale te masy miały przemądrych architektów, sumiennych nadzorców, zdyscyplinowanych strażników. Że bat świstał? Jasne....nic za darmo. Sam Jurku pisałes, że idee wymagają poświęceń. A u nas na Twardej swojski Michael Jackson tańcuje na nutę "Szła dzieweczka do laseczka". Fajny hicior, ale nie z tej epoki........ I pasuje jak oko do......
20.01.2006 20:44
Droga Ewo,
Nie bardzo kojarzę do czego to oko ma pasować, ale ... mniejsza o to.
Wiele spraw poruszyłaś.
Spojrzenie w dzieje pokazuje, że problem leży w samopoczuciu ludzi. Niewolnicy nie potrafią wydobyc się z zależności. Potrzebują pana. Żeby zapewniał, ale przy tym za bardzo nie gnębił. Takie juz mają samopoczucie. Najwyżej podnoszą bunt, bo burzenie to jedyne do czego są zdolni. Mogą zastąpić nadzorców niewolników, bo to jedyna rzeczywistośc jaką znają. I poniżać "panów" w odwecie za poczucie poniżenia. Nie potrafią tworzyć. Tworzenie jest zbyt żmudne i wymaga pracy.
Człowiek wolny nigdy nie zostanie mentalnie niewolnikiem, Kiedy ucisk ustąpi bierze się do tworzenia. Do konstruowania normalnego, swojego świata.
Niewolnik czeka, żeby mu ktoś świat urządził, bo sam nie potrafi. Najwyżej umie coś "skręcić" na krótką metę. "Zakombinować". Poprosić o datek. Skorzystać z nadarzającej się okazji, choćby nawet prowadziła do wyczerpania zapasów. I polega tylko na sobie i na ludziach bezpośrednio znajomych. Potrafi tylko się domagać. Niechby przyszedł rzeczony towarzysz Edward. Na chwilę, na kredyt. Byle poczuć tę iluzję.
Niewolnik ma wizję świata jako skończonej sumy dóbr. W którym żeby jeden miał to drugiemu trzeba zabrać. Świata drapieżnego, w którym żeby mieć trzeba zrobić to kosztem innego. Żeby miec przestrzeń trzeba stłoczyć innych.
Wskazywanie tego, że trzeba wytworzyć, żeby konsumować, wykracza poza logiczne powiązania myśli niewolnika. Bo on był od wytwarzania, a inni od konsumowania. I myśłi, że tak zawsze będzie. Najwyżej wyobraża sobie, że może konsumować to, co inni wytworzą. Odwrócić role. Nic pomiędzy. Bo wytwarzanie stwarza ryzyko, że ktoś inny będzie konsumował. Niewolnik jest podejrzliwy. Przypisuje innym niecne zamiary wobec siebie. W każdym dostrzega chęć pozbawiania go tego, co ma. Albo do czego ma dostęp. Niewolnik nie ma z czego ustąpić. Przede wszystkim mentalnie. Niewolnik pozostaje niewolnikiem nawet po zgromadzeniu wielkich zasobów materialnych czy po objęciu władzy. Niewolnik nie jest zdolny do stworzenia wspólnoty, w której wszyscy wytwarzają i wszyscy konsumują.
Takie wspólnoty udalo sie stworzyć z ludzi wolnych. One osiągają największe powodzenie we współczesnym świecie.
Próby tworzenia wspólnot z niewolników, w wyniku ich buntów, nie zdają się na nic. Niewolnicy pozbawieni pana budują swiat koślawy, według swojej spaczonej mentalności.
Żeby urządzać świat trzeba miec dobre samopoczucie. Bez tego ani rusz. Urządzają świat ludzie wolni. Mentalnie wolni. Oni są w stanie zastąpić istniejącą władzę, jeżeli potrzeba. Są w stanie być partnerami dla tejże władzy, a nie poddanymi. Niewolnicy oczekują zmian we władzy. Albo po objęciu władzy chcą wszystkich kontrolować w sposób totalitarny, podejrzliwie, brutalnie. Nieprzypadkowo nadzorców niewolników rekrutowano spośród ... samych niewolników. Ci byli "najlepsi".
Ludzie wolni zmieniają się sami. Bo sami są władzą. Ludzie wolni mają dobre samopoczucie.
Nieprzypadkowo władzę obejmują ci, którzy maja samopoczucie dobre. Nie dzieje się odwrotnie. Nie dlatego ktoś ma dobre samopoczucie, że jest władzą, tylko obejmuje władzę, bo ma dobre samopoczucie.
I namawiam do tego dobrego samopoczucia, do tej mentalnej wolności, do wspólpracy między sobą i z innymi z takim pozytywnym nastawieniem. Jak pozytywiści. We współczesnym świecie - świecie wolnych ludzi, w którym niewolnicy mają kiepskie samopoczucie, bo nie umieją się w nim znaleźć ... osieroceni.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
20.01.2006 21:13
Znowu chcesz mnie sprowokować? Nic z tego! Zauważ jednak, że nie uzyłąm słowa "niewolnik" lecz "fellah" a zapewniam Cie jako historyk, że to zupełnie co innego. Szkoda, że chcąc debatowac odniosłes sie tylko do tego jednego wątku, ale właściwie mogłam sie tego spodziewać. Jest to dla Ciebie charakterystyczne, że wybierasz oderwane kwestie i rozprawiasz sie z nimi drobiazgowo i jedynie na swoją modłę. A że inteligencji i erudycji ie można Ci odmówić - wychodzi to, co wychodzi, czyli bicie piany na sztywno. Nie uchylam się jak wiesz od pracy społecznej- jeśli widzę jej sens i cel. ... I jeszcze jedno: każda zbiorowość potrzebuje przywódcy. Zbiorowośc jest jak wiesz sumą różnych jednostek. Często bardzo różnych a wtedy rola przywódcy jest szczególnie ważna. Tę prawdę pojeli juz ludzie pierwotni więc i Ty zapewne przyznasz rację. A starożytni Rzymianie mawiali, że "ryba psuje sie od głowy". Im gorszy i bardziej nieudolny i zdeprawowany przywódca- tym gorzej dla grupy, jaka by ona nie była. I nie ripostuj broń Boże przysłowiem rzymskim:" nec Hercules contra plures" ( w wolnym przekładzie- "I Herkules dupa kiedy ludzi kupa"), bo tu partykularyzm jest tak daleko posunięty, że.... szkoda z reszta słów.
P.S. Przysłowie, którego nie skojarzyłeś brzmi:" Pasuje jak oko do dupy". Przepraszm za wulgaryzm.I tyle w temacie.
Ukłony- Ewa
22.01.2006 14:51
Ewo droga,
Odniosłem się do Twojej wypowiedzi w zakresie, w którym odniosłaś się do prezentowanych przeze mnie poglądów, rozwijając je niec.
Ciezę się, że w kwestii przywództwa możemy znaleźć porozumienie. Skoro potrzebni są przywódcy to sobie ich poszukajmy. Wśród takich, którzy chcą i mają przygotowanie do tego. Nie wśród ludzi, ktorych gniew, nienawiść, uprzedzenia mogą zginąć, ale chyba dopiero razem z nimi.
Skończył się totalitaryzm. Chcesz mieć przywódców - powołaj ich sobie. Obal starych, powołując nowych. Przez wygadywanie o nieprawidłowościach przywódców nic się nie zmieni.
A przysłowia nie znam, nawet po podaniu jego pełnego brzmienia. Nie wygląda mi ono na przysłowie, ewentualnie na modyfikację przysłowia, rodem spod budki z piwem. Nie godzi się.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
23.01.2006 02:13
„Skończył się totalitaryzm. Chcesz mieć przywódców - powołaj ich sobie. Obal starych, powołując nowych. Przez wygadywanie o nieprawidłowościach przywódców nic się nie zmieni
Jerzy.
W każdej demokracji istnieje coś takiego jak IV władza. Wolność słowa to meritum demokracji. Wolne media patrzą na ręce władzy, wprowadzając fakty do szerszego odbioru. U nas w wędkarstwie to jeszcze kuleje (w końcu tu mamy jeszcze komunę) ale są juz pierwsze symptomy, że tu będzie "normalność".
Masz tu przykład WŚ. Nagłośnili jedną aferę (posługując się faktami – nie pomówieniami)
i nagle zrobiło się wielkie zamieszanie i towarzyszące temu zainteresowanie.
„Przez wygadywanie o nieprawidłowościach przywódców nic się nie zmieni” .. Jerzy bajki opowiadasz.
Gdyby nikt nie wygadywał o nieprawidłowościach przywódców to oznaczałoby to w szerszym odbiorze ich akceptowalność.
A w naszym wędkarstwie wędkarze NIE AKCEPTUJĄ siat na wodzie. Nie akceptują też postępowania, do tego prowadzącego.
Napiszę Tobie Jerzy więcej. Żaden uczciwy człowiek nie akceptuje obłudy. A jak ma być inaczej odebrane zaproszenie do współpracy mające na celu ograniczenie nadmiernej eksploatacji rybackiej wód, przez człowieka który to właśnie gnębił siatami polskie wody dotychczas. Całą tą sytuację uważam za patologię.
Pisanie o nieprawidłowościach przywódców oczywiście wiele zmieni. W naszym przypadku pisanie o nieprawidłowościach skutkuje wzrostem zainteresowania wędkarzy tym, w jaki sposób wybrani przez nich gospodarują ich pieniędzmi. W jaki sposób gospodarują wodami należącym w końcu nie do nich samych tylko do SP. Dochodzi do tego, że sami niezadowoleni pod wpływem wszechobecnego "wygadywania o nieprawidłowościach przywódców" potrafią się zmobilizować, zorganizować i ich zmienić.
Nie pisz mi proszę Jerzy, że to jest zbędne. To jest właśnie demokracja. No chyba, że Tobie totalitaryzm się marzy ..
Pozdrawiam serdecznie.
24.01.2006 13:21
Wojtku,
Media chodzą "na pasku" silnych. Najleopiej kiedy silnymi jest społeczeństwo, ale zawyczaj media są na usługach "władzy", grup interesów albo "kręcą własne lody".
Media stają się "czwartą wladzą", elementem społeczeństwa obywatelskiego wtedy, kiedy jest silne społeczeństwo, które reaguje i ma wpływ na decyzje wynikające z dopływających informacji. Jeżeli rzeczywiście istnieje demokracja czyli władza obywateli, aktywnie prowadzących sprawy swojej wspólnoty.
Demokracja to nie władza władzy tylko władza obywateli. W demokracji nie wybiera się dyktatorów tylko reprezentantów. Ale do tego potrzebne jest silne, samorządne społeczeństwo. Takie, które ma spójne rozumienie spraw, potrafi wyłaniać reprezentantów i współdziałać z nimi. Wtedy system się "samokontroluje" przy pomocy różnych instytucji demokratycznych. U nas to wciąż fasada, bo sytuację mamy jak w Circus Maximus, gdzie większość to zależni "kibice".
Wolność słowa to narzędzie, a nie cel. Tymczasem staje się fetyszem.
Przez mówienie o nieprawidłowościach nic się nie zmieni. Bo mówienie o nieprawidłowościach nie pokazuje prawidłowości.
Krytyka ma sens, jeżeli mówi "lepiej zróbmy tak a tak", "będzie korzystniej kiedy zrobimy tak a tak" i ma konsekwencje, czyli ten pozytywny przekaz ma szanse realizacji czyli ludzie są na tyle dobrze zorganizowani, że moga taką "krytykę" zrealizować. Mówienie "nie tak" wprowadza chaos i frustrację.
Niezadowoleni potrafią organizować sie do niezadowolenia. Do eskalowania niezadowolenia. I tyle.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
25.01.2006 23:35
Jerzy.
To tylko połowa prawdy. Gdy ktoś mówi „lepiej zróbmy tak a tak” pierwsze co robię to pytam go:
dlaczego tak a tak. Dlaczego ma być inaczej.
Przeważnie odpowiedz brzmi: bo jest „nie tak” lub bo jest źle. Jeżeli naprawdę chce ten ktoś mnie przekonać do zrobienia „tak a tak” wskaże mi wszystkie błędy tego jak było dotychczas (tego co było „nie tak”) i wytłumaczy dlaczego „tak a tak” No wtedy może on mnie przekonać. Ale gdyby mi mówił zróbmy „tak a tak” a na pytanie: dlaczego odpowiadał: bo tak i już – wtedy mnie nie przekona. Gdy jeszcze będzie mi starał się wmówić, że nie ma sensu wnikać jak jest, że ważne jest tylko żeby było inaczej, wtedy sobie pomyślę: o co chodzi temu człowiekowi.
„Niezadowoleni potrafią organizować sie do niezadowolenia. Do eskalowania niezadowolenia”
Zadowoleni, za to nie potrzebują się organizować do zmian ... bo i po co. Rzeczywistość zmieniają niezadowoleni.
Pozdrawiam serdecznie.
PS. dziękuję serdecznie za kolejny ciekawy wykład o demokracji obywatelskiej i już czekam na następny
26.01.2006 10:21
Wojtek, zadając serię pytań (chyba ze trzy razy czytałem, zeby się połapać między "tak" a "nie tak"), zadaj jeszcze kilka.
Jakie skutki będzie miało wprowadzenie zmiany? Jakie będą koszty, jakie zyski? Jakie są możliwości prawne? Przy tym staraj się rozejrzeć możliwie najszerzej, starając się również zerknąć za swoje własne opłotki. Bardzo wiele bowiem zależy od szerokości owego spojrzenia.
Weźmy pod lupę hasło - jakże modne i chwytliwe - siaty precz!
Grupa Inicjatywna podjęła pracę nad taką zmianą ustawy, by możliwie najszybciej i najskuteczniej wygonić rybaków wszelkiej maści z wód SP. Załóżmy optymistycznie, że w planowanym terminie uda się nadać jej kształt pozwalający na przedłożenie Ministrowi. Główne założenie tej ustawy będzie brzmiało: Od dnia takiego a takiego rybacy mają zniknąć z wód.
Jakie będą skutki? Dla wędkarzy oczywiste - pozbędziemy się groźnej i nader często działającej nie fair konkurencji. Ale na wędkarzach świat się nie kończy. Jest jeszcze druga strona, czyli rybacy. Jednym zakreśleniem ustawy pozbawiamy ich możliwości zarobkowania. Zostają z niepotrzebnymi łodziami, sieciami, innym sprzętem, ale za to bez pracy.
Zrodzi to oczywisty opór tej branży. Rząd nie będzie chciał brać na siebie odpowiedzialności za jakiś tam wzrost bezrobocia. Rybaków poprą również inne branże, jak choćby gastronomia i przetwórstwo rybne, które niby skąd teraz będą miała wziąć leszcza do wędzenia lub sielawę w zalewę octową? Stąd też należy uznać, że część deputowanych do parlamentu poprze opór rybaków - kierowana zarówno tzw. zdrowym rozsądkiem, jak i kalkulacją przed następnymi wyborami.
Jakie będą koszty? Nie licząc powyższych trzeba wziąć pod uwagę, że SP (a w zasadzie działające w jego imieniu RZGW) całkiem niedawno podpisała umowy na dzierżawę wód. Przystępujący do przetargów określili swoje możliwości podołania warunkom przetargowym biorąc pod uwagę rachunek wydatków i przychodów, jakie będą ponosić w wyniku dzierżawy obiektów. Jednym ze źródeł przychodów jest rybactwo. Zostało ono zaakceptowane poprzez przyjęcie operatów wodno-prawnych, obowiązujących przez następne 10 lat.
Jeśli teraz zabronisz dzierżawcom wykonywania rybactwa, w sposób istotny zmienisz warunki, na których do dzierżawy doszło. Co więcej - Państwo zerwie umowę, jaką podpisałao z dzierżawcami. Będzie to rodziło skutki prawne dwojakiego rodzaju. Po pierwsze - dzierżawcy będą mogli wystąpić na drogę sądową o odszkodowanie za utracone zyski. Biorąc pod uwagę, że zyski liczone będą z dziesięciu lat, wyjdzie parę ładnych groszy. Po drugie - dzierżawcy będą mogli wnieść skargę do sądów administracyjnych o niezgodność ustawy z innymi rozwiązaniami prawnymi.
Powyższe czynniki zmniejszą również możliwości prawne wprowadzenia takiej ustawy. Jeśli minister kuma choć trochę (a w tym rządzie mimo wszystko jest paru takich, co kumają), odpowie: Dziękuję za włączenie się w tok prac; niestety - obowiązujące rozwiązania prawne jak również uwarunkowania społeczne powodują, ze w obecnym kształcie nie może zostać ona przyjęta (Minister powie to oczywiście w sposób dużo bardziej kwiecisty).
Ot, i tyle.
26.01.2006 11:09
Piszesz:
Grupa Inicjatywna podjęła pracę nad taką zmianą ustawy, by możliwie najszybciej i najskuteczniej wygonić rybaków wszelkiej maści z wód SP. Załóżmy optymistycznie, że w planowanym terminie uda się nadać jej kształt pozwalający na przedłożenie Ministrowi. Główne założenie tej ustawy będzie brzmiało: Od dnia takiego a takiego rybacy mają zniknąć z wód
Przyznaję się bez bicia, że nie dość skonkretyzowałem propozycje. Tylko czy do cholery wszystko trzeba wam dać jak na patelni gotowe? A co to ja jestem - alfa i omega? Po co internet, po co konsultacje? Jakbym wszystko wiedział doskonale to bym się nie pytał, sam bym wszystko napisał, zebrał społecznie podpisy i wysłał.
Moje zamiary to nie likwidacja rybactwa jutro. Masz mnie za debila, wiem, ale się mylisz. Chodzi o zlikwidowanie siatek na wodach PZW jutro, na wszystkich rzekach w najbliższym czasie, powolne wycofywanie rybactwa z reszty wód tam, gdzie jest to nieuzasadnione ekonomicznie i szkodliwe dla naturalnych zasobów, hamujące rozwój turystyki wedkarskiej dającej do Skarbu Państwa o wiele większe przychody, o korzyściach społecznych nie wspomnę.
Nie można wycofać umów dzierżawnych. Ale można nie zawierać nowych np. na rzeki dla rybaków. Mozna niektórym wymówić stare umowy. Jesli się udowodni gospodarkę rabunkową. Nie każ nam, wedkarzom, organizować akcji w terenie na początek, bo jak się ktoś uprze to na pierwszy ogień pójdzie gospodarstwo rybackie Ruciane-Nida. Nie chcę wojny z ZG o siatki, chcę to po dobroci załatwić, żeby nie padały puste słowa z ust prezesa. Skoro się zgadza z postulatami petycji, skoro się zgadza z naszymi tezami o nadmiernej eksploatacji, to zróbmy to wspólnie - ograniczmy to. To my dajemy prezesowi m.in. podkładkę do rozpoczęcia jakiś zmian, zawsze może na mnie zwalić całą winę za ograniczenie mięsiarstwa, za wzrost składek itp. Proszę bardzo, ja się nie boję
Nie wiem co widzisz złego w proponowaniu wpisania wędkarstwa do ustawy. To wyjdzie na dobre wędkarzom. I Związkowi też - nie widzisz tego? Jesli by w ustawie pojawił się zapis o wędkarstwie, to na przyszłość Związek może dostać więcej wód. Nie byłoby sytuacji że przegra przetarg z rybakami o rzekę. Czy to nie jest w interesie nas wszystkich i związku też? Związku, którego władze mają tak działać, żeby wędkarze mogli łowić ryby, żeby mieli jak najwięcej rybnych łowisk. Ale najpierw wody, przyroda, a potem my. Nas jest około miliona, a rybaków mniej. Nas jest więcej, więc skoro twoja demokracja ma działać no to robimy tą demokrację.
Nie chcesz pomóc, chcesz zostawić siatki - twoja sprawa. Łowisz tylko na Sanie a tam siatek nie ma. Ja łowię też tam gdzie nie ma już siatek. A jednak staram się pomóc innym, których łowiska są wyczesane sieciami. Jesli dalej twierdzisz że mam zamiast tego zabrać się za wbijanie gwoździ do pomostu nad gliniokiem z karpikami, czyli modelowym łowiskiem P&T, to przykro mi, nigdy się nie dogadamy. Większość naszych łowisk to właśnie P&T - wpuszczą tonę ryby do zaporówki i mamy 2 tygodnie łowienia. Jak tak pojmujesz wedkarstwo, to nie mamy wspólnych zainteresowań.
26.01.2006 12:46
Jak mogłem, Imienniku, przekręcić coś, co nie zostało określone? Wypadałoby na początku drogi zakreślić i jasno sformuować cele, a później dopasowywać do nich metody, a nie precyzować je w trakcie obróbki.
Starasz się napisać akt prawny. Z prawem jest taki kłopot, ze mniej liczy się, co autor miał na myśli, a bardziej - co napisał.
Nie mam cię za debila. Gdybym miał, nie podejmowałbym dyskusji.
Chcesz wyrzucić sieci z wód PZW. Tak? Muszę się upewnić.
Powiedz mi więc, z jakiego powodu używasz do tego ministra? Na miły Bóg - co taki minister ma powiedzieć? "Dziwne - chcą zabrać siatki, a jednocześnie sami je stawiają". Tak - ponieważ stawia je PZW lub stawiane są za zgodą Związku! Co ty temu ministrowi wciskasz? "Szanowny Panie Ministrze! PZW prosi o pomoc w likwidacji rybactwa na wodach PZW, albowiem PZW pomimo protestów PZW nadal te siatki stawia. Niestety - jako PZW dostrzegamy szkodliwość rybactwa, jednak jako PZW nadal je uprawiamy. Z przykrością zauważamy również, że PZW nie słucha głosów PZW w tym zakresie, a nasze demokratycznie wybrane na mocy statutu władze PZW działają wbrew powszechnemu odczuciu PZW".
Przepraszam, a czy nie łatwiej po prostu zmienić władze PZW? Następne wybory za cztery lata - nie sądzę, by proces legislacyjny zakończył się szybciej...
Nie ma sensu walka z rybakami czy czymkolwiek innym za pomocą zakazów. Ma natomiast sens takie dopasowanie ustawy do warunków rzeczywistych (lub/oraz warunków rzeczywistych do ustawy), by szkodnictwo przestało być opłacalne. Jakiekolwiek szkodnictwo - zarówno rybackie, jak i wędkarskie. Jest mi bowiem wszystko jedno, czy łowił będę na wodzie PZW czy dzierżawionej przez Koło Gospodyń Wiejskich lub Ochotniczą Straż Pożarną z Pcimia Dolnego, jeśli w wodzie będą ryby, zaś opłaty będą dopasowane do moich możliwości i rybności wody. Powiem nawet więcej - cieszę się z tego, że część wód trafiła "w obce ręce", zwłaszcza, jeśli te ręce potrafią o wodę zadbać i pokazać, że można osiągnąć wyniki lepsze, niż dotychczasowe. Z tego powodu wolałbym, aby PZW wygrywał przetargi z tego powodu, że ma lepsze zaplecze, lepszy plan zagospodarowania, lepsze możliwości techniczne i lepsze wyniki, niż z powodu zapisu o "naczelnej sile narodu".
A tak na marginesie...
Nas jest około miliona, a rybaków mniej. Nas jest więcej, więc skoro twoja demokracja ma działać no to robimy tą demokrację.
Otóż widzisz - demokracja to jest taki system, gdzie rację mają nie ci, których jest większość. RACJĘ MAJĄ WSZYSCY. Były już takie systemy, gdzie większość miała rację...
Acha. Nie łowię na Sanie. Nigdy nie łowiłem... Łowię na Wiśle i paru ogólnodostępnych zbiornikach, gdzie faktycznie rybaków od jakiegoś czasu brak. Ryb jednak od tego nie przybyło.
26.01.2006 13:08
Proponując konsultacje nie zadawaliśmy chyba pytania "czy", zadaliśmy pytanie "jak". Prośba o dyskusję merytoryczną zamieniła się w długie bicie piany, bo komuś się pomysł nie podoba. Do wyrażenia tego wystarczył jeden post.
Jak zwykle, na internautów mozna liczyć że narobią piany i tyle. Poszukam sobie innego towarzystwa do współpracy.
Jesli chcesz zmieniać wedkarstwo za 4 lata na wyboach - życzę sukcesów. Tak samo możesz zacząć za 8 lat albo za 12.
Życzę sukcesów z siatkami na wodach i mięsiarskim RAPR-em.
26.01.2006 14:10
Potrzeba zmian istnieje i ja tego nie neguję. Ważne jest jednak, co chcemy zmienić i jakimi metodami. Czy zmiany, jakie proponujemy są zgodne z prawem, czy będą dla nas globalnie korzystne, czy nie będą godziły w równość, sprawiedliwość i nie wzbudzały u innych poczucia krzywdy. Czy koszty ich wprowadzenia nie przekroczą zysków. Czy będą jasne i przejrzyste i nie staną się podstawą do nadużyć z tej czy innej strony.
A teraz popatrz na swoje propozycje, porównaj je z tym, co napisałem powyżej i zastanów się, czy spełniają warunki.
26.01.2006 15:32
Tomku, napisałeś:
"Potrzeba zmian istnieje i ja tego nie neguję"
To dobrze, zresztą nikt rozsądny uczciwie oceniający sytuację nie może tej potrzeby zanegować.
Dalej piszesz:
"Ważne jest jednak, co chcemy zmienić i jakimi metodami."
Jak to jakmi? Poprzez propozycję zmian w ustawie. Na pewno też i zmian na naszym podwórku, ale to prostsze (chyba?) i tu rzeczyiście nei rzeba ministra ni ustawy, ale same zmiany u nas nie wystarczą i same się nei dokonają ))
Dalej pytsz:
"Czy zmiany, jakie proponujemy są zgodne z prawem?"
Oczywiście że są, jak najbardziej. Nie rozumiem, skąd te wątpliwości.
"..czy będą dla nas globalnie korzystne?"
Jak to czy będą? Jak może nie być dla nas korzystne takie uporządkowanie gospodarki nawodach naturalnych, by w tych odach istniały ryby, duże ryby, w odpowiedniej ilości. Czy tu można mieć wątpliwość?!
"...czy nie będą godziły w równość, sprawiedliwość i nie wzbudzały u innych poczucia krzywdy?
Czyjej krzywdy? Kłusowników? Mięsiarzy? O jaką znów równość chodzi? Czy to ma zanczyć, że każdemu wolno sobie łowić ile chce i jak chce? Pzrecież tu chodzi o ustalenie zasad. One zresztą są, ale są nieaktualne i my na to zwracmy uwagę. I proponujemy uaktualnienie ich. Więc nie rozumiem, skąd te wątpliwości.
"Czy koszty ich wprowadzenia nie przekroczą zysków?"
To już zupełnie niezrozumiałe. O jakich kosztch mówisz? O kosztach dyskusji? Rozmów? Papieru? Ewentualnie jakiejś konferencji na ten temat?Bo zysk jest oczyisty: RYBNE WODY.
"Czy będą jasne i przejrzyste i nie staną się podstawą do nadużyć z tej czy innej strony?"
To tak je napiszmy, by był jasne i przejrzyste. Bardziej jasne i przejrzyste niż obecne. A uwagi o nadużyciach zupełniejuż nei rozumiem. To rczej obecna mniej precyzyjna ustawa bardziej na nie pozwala!!!
Zupełnie nie rozumiem skąd ten krytycyzm? Raczej oczekiwałbym uwag konstruktywnych
)))))))
Andrzej
27.01.2006 07:07
Cały sęk w tym, że dotychczasowe propozycje w ogromnej swojej większości opierają się na zasadzie "Bij Murzyna!". W sytuacji aktualnej Murzynem są rybacy, a my jesteśmy cacy.
Wrzucanie wszystkich rybaków do jednego wora nazwę po imieniu - bolszewizm.
Nadawanie przywilejów jednej grupie kosztem innych nazwę po imieniu - bolszewizm.
Wprowadzanie zmian we własnej organizacji na drodze odgórnych, restrykcyjnych przepisów nazwę po imieniu - bolszewizm.
Wprowadzanie zmian bez przeliczenia GLOBALNYCH kosztów (nie tylko dotyczących wędkarzy) nazwę po imieniu - bolszewizm.
Wprowadzanie zmian bez sięgnięcia wzrokiem poza najbliższy horyzont czasowy nazwę po imieniu - bolszewizm.
Cały sęk w tym, że w dyskusji jakoś ciągle nie może przebić się myśl, że aby jakiekolwiek prawo było dobre, musi równo dotyczyć wszystkich, do których się odnosi. Rybaków, wędkarzy, kuszników i cholera jeszcze wie, jakich użytkowników wody.
O zniesienie sieci z wód PZW możemy sobie pisać do ZG, ponieważ taka jest "droga służbowa". W ustawie można zapisać natomiast rozwiązania, które pozwolą na usunięcie z wód KAŻDEGO użytkownika, który naruszy dobro wspólne, jakim jest zasobność wód. Bez względu na to, czy jest rybakiem, czy Okręgiem PZW. I tylko wtedy, gdy jest szkodnikiem w rzeczywistości, a nie dla tego, że wykonuje taki a nie inny zawód.
A na koniec chciałbym zwrócić uwagę, ze dobrze byłoby, gdyby pisaniem ustawy zajął się jakiś prawnik. Choćby w roli doradcy.
27.01.2006 14:47
Darujmy sobie niepotrzebne złośliwości, szkoda na to miejsca, czasu i klawiatury.
Tworzenie epitetów i zastępowanie argumentów epitetami mnie nie bawi ) i szkoda mi na to czasu. Mam go mało, mam więcej spraw ważnych do zrobienia niż "bicie piany". Wolę poświęcić swój czas na bardziej pożyteczne zajęcie, a jeżeli pisać, to też konkretnie.
)
Masz rację, że ustawę powinni pisać prawnicy, ale pisać, to znaczy nadać jej ostateczny kształt, ostateczny szlif. Chyba, że są to prawnicy-wędkarze, którzy też rozumieją te problemy - a są przecież tacy. Same propozycje powinny jednak płynąć od głównych zainteresowanych, czyli nas, wędkarzy, przynajmniej tych, którzy chcą i potrafią coś sensownego zaproponować.
Piszesz:
"...że aby jakiekolwiek prawo było dobre, musi równo dotyczyć wszystkich, do których się odnosi. Rybaków, wędkarzy, kuszników i cholera jeszcze wie, jakich użytkowników wody."
Jasne że tak!
O to właśnie nam chodzi!
Ale jednocześnie aby dostrzeżono - ustawodawca być może niekoniecznie o tym dotąd pamiętał - że zasoby wód są wyczerpywane nadmiernie, że nie są nieograniczone i że trzeba ustawowo uregulować zasady korzystania z tych zasobów, tak, by wyczerpywane nie były. Ani przez rybaków, ani przez wędkarzy, ani przez kuszników, ani przez nikogo. W poprzedniej - dotychczas obowiązującej ustawie tego aż tak mocno nie zaznaczono. Owszem są wprowadzone pojęcia "racjonalna gospodarka rybacka" i jest to zdefiniowane, ale gdzieś tam w środku ustawy, a ważne, by było to zaznaczone na początku. Ważne, by zauważono, że są "zasoby naturalne", część przyrody o którą trzeba dbać, i że jest też "produkcja rybacka" część działań związanych z produkcją żywności. By dostrzeżono i jedno i drugie, i by odróżniono jedno od drugiego. I by ustawodawca zaznaczył jako intencję konieczność "ochrony zasobów naturalnych". Zaznaczył dość wyraźnie.
To chyba oczywiste i tu chyba nie powinno być sporu?
Jasne że, zniesienie sieci z wód PZW to wewnętrzna sprawa PZW, a w ustawie jak piszesz trzeba "zapisać natomiast rozwiązania, które pozwolą na usunięcie z wód KAŻDEGO użytkownika, który naruszy dobro wspólne, jakim jest zasobność wód. Bez względu na to, czy jest rybakiem, czy Okręgiem PZW. I tylko wtedy, gdy jest szkodnikiem w rzeczywistości, a nie dla tego, że wykonuje taki a nie inny zawód."
Dokładnie tak!!!
Nad takimi zapisami więc pracujmy, zamiast wymyślać złośliwe epitety wyładowywać emocje, walczyć niepotrzebnie z ZG, powodować zamieszanie i trwonić energię na działania pozorne i nawet szkodliwe. Skupmy się na tym, co dla nas ważne.
Czy to takie trudne?
Pewnie, że ostateczny kształt propozycji zmian w ustawie, czy jak to tam się ostatecznie będzie nazywać, zrobią prawnicy, najpierw nasi, związkowi, potem gdzieś tam w ministerstwie i dalej komisji sejmowej - a ci już niekonieczni muszą czuć nasze intencje, więc to my musimy wszystko dobrze im przedstawić. W końcu nie każdy poseł musi czuć potrzeby wędkarstwa i nie każdy musi zastanawiać się nad zasobami naturalnymi przyrody, ale jak mu się to wszystko dobrze przedstawi, to powinien szukać tego najlepszego rozwiązania. Prawda? Więc do nas należy te rozwiązania przedstawić i odpowiednio uzasadnić. Więc to właśnie róbmy, zamiast zastanawiać się czy nie porywamy się z motyką na słońce )) bo występujemy po pierwsze W INTERESIE WSZYSTKCH OBYWATELI troszcząc się zachowanie przyrody (zasobów ichtiofauny), po drugie występujemy w interesie WSZYSTKICH CZUJĄCYCH WĘDKARSTWO. Nie jest to więc tylko sprawa Internautów
)))
Pozdrawiam i zapraszam do przejrzenia obecnego "roboczego projektu". I do konkretnych uwag szczegółowych, a nie natury bardzo ogólnej. Naprawdę nie mam czasu bawić się polemiki.
))))
Andrzej
26.01.2006 15:12
Tomku, nie chodzi o to, aby minister rozporządzeniem czy też aby ustawa zakazywała stawiania sieci czy też narzucała tą czy inną formę połowów. Nie wiem skąd ten pomysł? Przeczytaj proszę projekt zmian w ustawie (bo nie mamy zamiaru proponować wszystkiego na nowo (większość, ponad dziewięćdziesiąt procent zapisów nie jest zmieniona).
Chodzi o coś całkiem innego, o zauważenie, że zasoby są eksploatowane nadmiernie - tego nikt nie zaprzeczy, że są - i o takie prawne uregulowania, które nakazałyby dzierżawcy DBANIE O ZASOBY. To też jest w obecnej ustaie, al nei na pierwszym miejscu, więc nie zmienia się bardzo sensu, a akcenty )))
Dbałość o zachowanie zasobów jest ważna nie tylko dla nas wędkarzy, ale dla nas obywateli. Jeżeli na w jakimś obwodzie rybackim dzierżawcą została spółdzielnia rybacka, która chce odławiać sieciami, to trudno, tego się w najbliższych latach nie odkręci, niech tak łowią, ale też niech im nie będzie wolno wyłowić więcej, niż się odtworzy, zwłaszcza w wodach naturalnych, które nie mogą być traktowane jak orne pole, ale już bardziej jak las. Jak ekosystem, którego charakter należy zachować. Tyle co do rybaków, którzy bardziej powinni zająć się stawami.
Polski Związek Wędkarski powinien na swoich wodach preferować odłowy wędkarskie - to oczywiste, bo to wynika z sensu istnienia naszej organizacji i ze statutowych obowiązków. Ministra to nie obchodzi i nie musi, ale powinno obchodzić to, by dzierżawca nie odławiał więcej niż ustalono, więcej niż można. Teoretycznie masz to niby zapisane w operacie, ale byłoby dobrze, gdyby to wynikało nie tylko z operatu, a z ustawy. I to ustawy, która jest tu zgodna z RDW (dobry stan ekologiczny wód!!!) i innymi ustawami. Ustawa to coś więcej niż operat, to są te ramy prawne wyższego rzędu i takowe są potrzebne, aby nasze wody nie były rabowane. Bo są rabowane i trzeba coś w końcu z tym zrobić. Pzrez nas wędkarzy też są rabowane i też trzeba coś z tym w końcu zrobić, zmienić nieaktualny RAPR, zastąpić przepiami dostosowanymi do każdej wody. W operatach tego nie ma, tam są określenia bardzo ogólne, dające dość dużą dowolność. Powiesz, że aby zmienić nasz wędkarski regulamin nie tzreba ustawy? Owszem, ale próbuj go zmienić bez odgórnego przymusu! Wiesz, jacy są ludzie, na pewno dość się możesz nsłuchać o tym, że sę karta nie zróci itd. A konieczność zachowania przepisów wyższego rzędu (ustawy) zdycyplinuje tych działaczy, którzy raczej są skłonni usatysfakcjonować tego gumofilca, niż ukrócić mięsiarstwo. Ustawowe ustalenia rozstrzygną spory, czy wolno łowić dziennie 3 pstrągi czy też narzucą dokładniejsze przeanalizowanie możliwośc łowiska. Narzucą, bo czekanie na dobrą wolę samych wędkarzy, wszystkich wędkarzy, to utopia. Nigdy nigdzie nie osiągnie się takiej jednomyślności i jeżeli ktoś to zakłada, to jest w błędzie albo celowo wprowadza w błąd innych.
Z odgórnego nakazu utrzymania stad podstawowych wyniknie, że nie można z tej samej wody wyłowić ileś ton siatkmi i ileś ton wędkami. Zostanie albo - albo. I o to chodzi.
O to chodzi, żeby skończyć z obecną praktyką: "niech każdy złowi swoje ile potrafi"
bo to droga donikąd.
Pozdrawiam
Andrzej
26.01.2006 15:24
26.01.2006 10:47
Wojtku,
Oczywiście, chodzi o dobre uzasadnienie wprowadzania zmian. I o rozważenie ich konsekwencji. Nie wystarczy "nie bo nie" czy "tak bo tak". Nie wystarczy też, "bo ja tak chcę" ani "bo tak MNIE będzie lepiej". Niestety, niezadowoleni są zazwyczaj zdolni tylko do takiej argumentacji, choć nierzadko podpierają się pozorami troski publicznej. Oni też wprowadzają zmiany destrukcyjne. Nie wystarczy zmieniać. Trzeba jeszcze zmieniać na lepsze.
Zmiany konstruktywne wprowadzają zadowoleni, którzy potrafią funkcjonować w istniejącej sytuacji, ale chcą być jeszcze bardziej zadowoleni i usprawniać to, co juz funkcjonuje, a usprawnienia zwiększyłyby ich poziom zadowolenia.
Najwięcej zależy od samopoczucia (o tym też już było w jednym z wykładów ).
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
22.01.2006 17:17
... znajdujące swoje miejsce w monumentalnej Nowej Księdze Przysłów Polskich... A że brzmi dosadnie? Cóż, jeśli ktoś zna znaczenie słowa idiosynkrazja i zauważa Twoją do słów koszarowych, to ma jednak prawo do "dupy", bo to także słowo opisane w Słowniku Języka Polskiego...
dupa ż IV, CMs. ~pie; lm D. dup
wulg. «pośladki, tyłek»
◊ Do dupy «do niczego»
◊ Mieć kogoś, coś w dupie «nie liczyć się z kim, z czym, lekceważyć kogoś, coś»
przen. «człowiek niezaradny, safanduła, oferma»
24.01.2006 13:09
Jacku,
Różne słowa znam i bywa, że ich używam, stosownie do okoliczności.
Żargon "koszarowy" ma swoje miejsce, jak sama nazwa wskazuje. Podobnie język "spod budki z piwem". Ekskrement powinien mić swoje miejsce, wyznaczone mu przez cywilizację. Inaczej wzbudza wstręt. I nie powinien udawać tego, czym nie jest, bop może sprawić przykrość.
Tak samo z parafrazami przysłów, które są mądrością narodów. " Mądrość" "narodu" spod budki z piwem mnie nie zajmuje.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
24.01.2006 14:15
Wpadłeś na forum, napisałeś bodaj 9 postów. Wszystkie bez wyjątku mają charakter strofujący, czegokolwiek by dotyczyły. Czy tylko Ty masz rację, wielki człowieku? Mój św. pamięci dziadek mawiał, jak się zje wszystkie rozumy, to i tak z tego będzie... ekskrement, bo taki a nie inny jest metabolizm człowieka. Ostatnio Twoje wypowiedzi odbieram jako coraz bardziej radykalne. Pewnie to jest tylko moje odczucie... Wolę unikać dyzkusji z Tobą, więc się wycofuję na swoje bezpieczniejsze pola.
24.01.2006 15:26
Drogi Jacku,
Dziękuję za uznanie.
Przy tym uważam, że nikt nie lubi strofowania. Ani przypinania etykietek. Ja również.
Co do zawartości wypowiedzi - mógłbym powiedzieć, że dostosowuję się do "ogółu". Tylko nie piszę agresywnie. Cóż to, wszystkim wolno, a jednocześnie są jakoś szczególnie chronieni przed strofowaniem? Specyficzne podejście, nieprawdaż? Czyżby tylko dlatego, że wyczuwa się siłę tłumu wiedzionego owczym pędem?
Ale nie zamierzam tak twierdzić, bo to nieprawda. Przy zaledwie odrobinie dobrej woli odkryłbyś, że piszę z wielką życzliwością i troską o nasze wspólne sprawy, a także przekazuję w tych wypowiedziach mnóstwo pozytywnych treści i propozycji. Poruszając zagadnienia, w których dysponuję wystarczającą wiedzą. Tym różnię się od wielu dyskutantow, na szczęscie nie od wszystkich. Dzięki istnieniu niemałej grupy tych ostatnich uważam, że warto dyskutować.
Trafnie odebrałeś pewien rodzaj radykalizacji moich wypowiedzi. Podziwiam Twoje wyczucie językowe. Uważam, że przekazałem już wiele treści w spokojnych, wyważonych wyjaśnieniach. Kto chce może sięgnąć do artykułów czy komentarzy. Podobnie jak do Twoich o pięknym wędkarstwie. Zamierzam kolejne artykuły przygortować, w tym o wspomnianej przez Ciebie obok kwestii renaturyzacji wód i działań wedkarzy. Zresztą z tym zamiarem nosze się od początku pisania artykułów o C&R, gdzie są o tym wzmianki.
Kto chce i dysponuje narzędziami, ten zrozumiał. Mam nadzieję, że zobaczysz coraz więcej podobnych wypowiedzi pochodzących od ludzi rozumiejących. Kto nie chciał - akcja wywołuje reakcję. Wprawdzie nie zamierzam posuwać się do sposobów wyrazu niektórych Kolegów, ale nie zamierzam pozostawać obojętnym na agresję. Zresztą wczesniej też często nie pozostawałem, starając się jednak tonizować pewne zagadnienia. Co dalej będę robił. Skoro jest wolność wypowiedzi to chyba dotyczy wszystkich?
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
21.01.2006 04:36
Fellah też nie był tu użyty najlepiej. Fellahowie to lud osiadły, trudniący się rolnictwem. Piramidy budowali zwykli, najemni robotnicy. Ludzie wolni i opłacani. Pracujący "w firmie", która zapewniała im wikt, dach nad głową, opiekę medyczną i inne luksusy. Bat nie świstał.
I ci właśnie robotnicy wznieśli budowle nieporównywalną do niczego na Ziemi do dnia dzisiejszego. Nadal jest to najbardziej masywna budowla na świecie. Biorąc pod uwagę mizerność ówczesnej wiedzy technicznej dokonali rzeczy niebywałej.
Trudno powiedzieć, czy dokonali by tego, gdyby sami wybierali sobie kierownictwo. No, ale nikt się ich o opinię nie pytał. Faraon był wcieleniem Ra i już. Jak na tamte czasy i ówczesną świadomość ludzi należy założyć, że prawdopodobnie było to najlepsze wyjście z problematycznej sytuacji wyboru przywódcy. Czasy się jednak zmieniły i przyszła moda niewygodna taka, że w krajach rozwniętych lud sam sobie przywódcę obiera. Nie będziesz chyba nawoływać do powrotu do przeszłości? A jeśli nie - to poczuj odpowiedzialność za wybór, jaki został dokonany.
21.01.2006 08:51
G- RA - bowski. I o czym tu mówić więcej?
Nazwiska i wypowiedzi niedowiarków wycinało się z kamienia, jak komentarze w domenie. pzw.org.
Nazwiska Matuzalemów ubierało się w kartusze.
Np portali korporacyjnych.
Jak mawiał Egipcjanin Sinuhe, niech cieszy się nasza wątroba.
Skoro "musk" się nie może cieszyć.
Najważniejsze jest to, że zadeklarowano samowalkę z samosieciami.
Sieciom won! W on czas nawet pRAzesi gRAją sieciami. Rzecz jasna w Nilu.
Ważnie, żebyśmy się demokRAtycznie zgRAmadzili i za trzy lata wybrali nie słońce, ale np. krokodyla czy jakiegoś innego zwierza z zupełnie inną głową. Lepsza znana hybryda MSW/PZW niż cośkolwiek nowego.
Kurde, żeby w ZG była choć jakaś Kleopatra...
Niech żyje sojusz PZW z KWI. Jaka szkoda, że petycji 250 nie wysłano do minist-RA.
21.01.2006 14:04
Jacku, skoro już rozmawiamy o ustawie, to dajmy rozsądne, ale mocne propozycje. Ja walę z grubej rury. Mam na ukończeniu propozycję pewnego nowego artykułu, który może być szokiem dla RA, ale jest na prawdę kwintesencją tego czego chcemy. Możemy go puścić również do Ministra z petycją, nie ma problemu. Nie wiem czy coś z tego może wyjśc, ale mam zamiar napisać artykuł o :
1. Obowiązku utrzymania przez gospodarujących stad podstawowych GWARANTUJĄCYCH samoodnawianie się populacji ichtiofauny.
2. Przepisy o amatorskim połowie ryb muszą również uwzględniać warunki wymienione w pkt. 1.
3. Zakaz odłowów rybackich (poza regulacyjnymi-w obecności nadzorcy) na WSZYSTKICH wodach, na których gospodarują JAKIEKOLWIEK organizacje społeczne udostępniające te wody dla amatorskiego połowu ryb.
4. Inne niż organizacje społeczne podmioty gospodarujące na wodach Skarbu Państwa, wydające zezwolenia na amatorski połów ryb, są zobowiązane do utrzymania stad ryb na poziomie atrakcyjnym dla uprawiających turystykę i rekreację związaną z amatorskim połowem ryb, na poziomie zapewniającym możliwośc rozwoju gospodarczego regionu związanego z turystyką i rekreacją związaną z amatorskim połowem ryb.
Weźcie proszę koledzy z WCWI pomóżcie trochę...
SIATKI WON!
21.01.2006 20:27
Przepraszam, ale muszę zapytać - jakim prawem?
Jakim prawem chcesz zakazać JAKIMKOLWIEK organizacjom społecznym odłowów gospodarczych na dzierżawionych lub będących w ich posiadaniu wodach?
Jakim prawem chcesz zobowiązać podmioty gospodarujące na wodach SP do prowadzenia takiego a nie innego profilu swojej działalności?
Jakim prawem stawiasz wędkarzy w pozycji uprzywilejowanej w stosunku do innych grup zainteresowań?
21.01.2006 21:27
A takim! Na to są dowody, ze rybactwo zawodowe hamuje rozwój gospodarzy regionu - rozwój turystyki. Na to są dowody, ze jeden etat rybaka to kilku bezrobotnych, ktorzy mogliby wyżywić rodziny na turystyce.
Takim prawem, ze Państwo traci pieniądze nieuzyskane z turystyki. Takim, że zasoby naturalne, wody i zyjące w nich ryby, są własnością 40-tu milionów Polaków a nie kilkuset rybaków czy kilku panów prezesów związku wędkarskiego. Takim, że organizacja społeczna powołana do organizowania swoim członkom rekreacji ruchowej nie może ich okradać z pieniędzy, które dali na zagospodarowanie wód a ryby wyłapują rybacy. Takim prawem, że utrzymanie stada podstawowego i naturalnego tarła jest gwarantem że dzierżawca nie niszczy mienia państwowego. Takim prawem, że milion wędkujących i potencjalny drugi milion turystów to więcej niż kilkaset etetów, które można dać od zaraz bo są potrzebni gospodarze. Takim prawem, że na przebranżowienie górnika Państwo daje 30 tys złotych, to może dać na przebranżowienie rybaka. Takim prawem, że dzierżawca lasu nie ma prawa wycinać go do ostatniego pnia, a grzyby mają prawo zbierać wszyscy a nie tylko on. Takim prawem, że świat zmieniają jednostki w kierunkach jaki im pasuje i takim prawem, żebyś sobie mógł złowić rybę a nie dawał się wiecznie okradać
Siaty Won!!!
21.01.2006 22:42
A takim! Na to są dowody, ze rybactwo zawodowe hamuje rozwój gospodarzy regionu - rozwój turystyki. Na to są dowody, ze jeden etat rybaka to kilku bezrobotnych, ktorzy mogliby wyżywić rodziny na turystyce.<i>
Musialbys wpierwej oddac wody samorzadom. Czyli zdecentralizowac je. Co nie jest to do konca takie glupie, jak widzisz - mimo ze mój adwersarz k_84 odsadza mnie za to od czci i wiary, podobnie jak za cmokniece pzw w cztery litery. Co akurat przy decentralizacji wód mialoby równiez gleboki sens.
23.01.2006 00:47
Posiadacze pojazdów mechanicznych płacą podatek drogowy. Pieniądze te trafiają do samorządów i... nie są wydatkowane na drogi (co zresztą widać). Samorządy traktują bowiem ten podatek jako dochód własny i znaczną jego część przeznaczają na inne, być może pilniejsze cele.
Uważasz, ze zawahają się przed zawłaszczeniem wód i wyciśnięciem ich do ostatniej kropli?
23.01.2006 08:43
Wiesz co - jest gorzej, niz mogloby byc. A wiec jest dobrze, bo cokolwiek sie zmieni to na korzysc. Uwazam ze administracja panstwowa powinna odejsc od wód, bo juz dlugo byla. Czas na decentralizacje, ale nie zywiolowa a przemyslana, przygotwana i uregulowana prawnie...
Oczywiscie konsekwencja byloby rozwiazanie/samorozwiazanie pzw, bo niby po co mialoby dalej pasozytowac?
24.01.2006 09:12
Może być gorzej. Jeśli rozbijesz monopol SP na wody, przekażesz je na własność samorządom i potraktujesz je uprawnieniami do rybactwa, to może być tak, ze za kilk lat łza ci się w oku zakręci na wspomnienie PZW . Niewiarygodne?
24.01.2006 12:55
Tomku,
Tych łez są "pełne źrenice". Wiele oczekiwania, żeby wreszcie "ktoś" przywrócił ten zadekretowany w 1950 roku socjalizm wędkarski, trwający kilka dziesięcioleci, a później podupadły, jak każdy socjalizm.
Racjonalne oczekiwania wynikają ze zrozumienia, że jak się mówi A to trzeba powiedzieć B .. i dalsze litery.
Zmiany rodzą konsekwencje, których trzeba być swiadomym.
Dla przykładu cytat z raportu dotyczącego racjonalnego zagospodarowania obwodu rybackiego, pochodzący stąd: http://www.m...l/sezon2005.htm
"Rzeczywisty koszt dniówki na odcinku muchowym wyniósł trochę ponad 120 zł (na co składa się suma kosztów poniesionych na funkcjonowanie łowiska górskiego podzielona przez liczbę łowiących), niezależnie czy wędkarz wniósł opłatę dzienną czy roczną. Głównymi nakładami były wydatki związane z zarybieniem (zakup ryb, transport) i ochroną, z tym że wydatki na dużą rybę stanowiły około 25% . "
"Średnia cena sprzedanych licencji wyniosła 42 zł w przypadku dniówki i 8 zł w przypadku licencji rocznej rozliczonej dobowo. "
Użytkownik wody pokrył tę różnicę. Kto dopłaci do nas, żeby było tak jak w Erze?
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
24.01.2006 13:18
A co - ty też liczysz na samorządy? Że zdotują cokolwiek? Jak znam życie wyssałyby wszystko z wód i okolicznych wędkarzy, dając w zamian - w najlepszym przypadku - niewiele. W zestawieniu z potrzebami bezrobotnych, samotnych matek, podopiecznych MOPS, szkół, przedszkoli, dróg - wędkarstwo jest tylko jakąś fanaberią...
24.01.2006 13:34
Właśnie nie liczę, stąd komentarz.
Wędkarstwo jest fanaberią.
Najlepiej liczyć na swój samorząd, dzięki któremu da się racjonalnie dbać o własne sprawy. Umiejąc ten samorząd i samorządność stworzyć i prowadzić. Lepiej zrozumieć to, zanim będą "łez pełne źrenice".
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
21.01.2006 22:58
Jak na razie właścicielem jest Państwo i RZGW o ile dobrze wiem. Czy wojewoda to dobry pomysł? Może niekoniecznie, bo znowu narobi się biurokracja, a czy fachowcy się znajdą? Zaproponuj kto ma kontrolować, no i pomysl tak żeby nie robić rewolucji administracyjnej, tylko w jak najprostszy sposób zmusić gospodarzy do zapewnienia prawidłowego naturalnego rybostanu i naturalnego tarła a nie zarybiania słabymi rybami z sztucznego tarła.
23.01.2006 08:48
23.01.2006 00:49
22.01.2006 09:52
a nie o poglądy i dowody.
Państwo nie może regulować, jaki sposób gospodarki ma uprawiać na swoim mieniu właściciel. Nawet, jeśli jest nim stowarzyszenie. to tak, jakby państwo powiedziało: "Od dziś właściciele salonów samochodowych nie mogą w nich sprzedawać spryskiwaczy do szyb, bo spryskiwacze do szyb mogą sprzedawać wyłącznie autoryzowane stacje obsługi"
Państwo nie może również regulować, jaka dziedzina gospodarki jest ważniejsza i bardziej atrakcyjna, a jaka nie. Te rozwiązania pachną rewolucją kulturalną, gdy Wielki Mao zadecydował, że podstawą gospodarki Chin ma być produkcja rolna i ogólnie wiejska. Może używać pewnych instrumentów regulujących (jak np.: podatek VAT, zwolnienia od podatku itp.), by kształtować zmiany w porządanym kierunku.
Niestety - państwo może sięgnąć do mojej kieszeni i wyrwać z niej pieniądze na przebranżowienie rybaka. Nie wiem tylko, co pójdzie w górę - vat na fajki czy akcyza na paliwo.
22.01.2006 15:17
…jaki sposób gospodarki ma być prowadzony na JEGO wodach.
Ma to być racjonalna gospodarka rybacka z zachowaniem równowagi biologicznej gatunków! Ta ostatnia została poważnie zachwiana…
Zobacz tu, od „Korzystanie z wód publicznych”: http://216.2...l=pl&lr=lang_pl
Autor tłumaczy również, czym i czyją własnością są ryby i inne organizmy żyjące w wodzie.
Pozdrawiam. Jarek
22.01.2006 22:38
reguluje, jaką gospodarkę należy prowadzić na jego wodach. Na JEGO wodach - od MOICH oraz jakichkolwiek innych, będących własnością prywatną wszystkim wara! I jak mi się będzie podobało, to sobie kupię jezioro i będę je czesał sieciami, a do tego wpuszczę wędkarzy i nikomu nic do tego. To primo.
A po drugie - wskazana przez ciebie interpretacja Ustawy wskazuje również, w jaki sposób państwo podejmuje realizację owej regulacji. Doczytaj. Przepis jest, trzeba go tylko umieć zastosować. No i chcieć, oczywiście.
22.01.2006 23:17
Z jednego będziesz odławiał na potęgę, a w drugim będziesz topił kasę!
A jakby, co to tutaj jest mowa o wodach należących do NIEGO(SP), a jednocześnie nas wszystkich! Widać Tobie tylko prywata na myśli…Gdyby było inaczej, to zamiast wszystkich krytykować, spróbowałbyś coś mądrego od siebie dorzucić. Gdybyś chciał, oczywiście.
Siaty na prywaty!!!
23.01.2006 00:40
Jakbym miał dość kasy, to kupiłbym sobie nie dwa, ale trzy. I jeśli kogoś bym na nie nie wpuszczał, to z pewnością innych wedkarzy.
Siaty na prywaty? Może od razu - kraty? Za kraty kułaków? Jakbym już to gdzieś słyszał... Mógłbyś mi przypomnieć, gdzie?
W poście, do którego się odniosłem (Za ciosem) w pkt. 3 nie ma ani słowa o wodach będących własnością SP. A wręcz przeciwnie - mowa jest o WSZYSTKICH wodach, na których gospodarują JAKIEKOLWIEK organizacje społeczne. Czyli - jeśli Związek Wędkarzy z Pcimia Dolnego kupi sobie lokalną gliniankę, to też nie będzie mógł na niej siateczką czesać? A niby - powtórzę - jakim prawem? Kto mu zabroni robić ze swoją własnością, co mu się podoba? A już zupełnie komplikuje życie przypadek, gdy ZWzPD odziedziczy w spadku po miejscowym wielbicielu ich działalności stawy hodowlane. Cholera, stawy hodowlane to też woda...
Zaś pkt. 4, stawiający wędkarstwo w uprzywilejowanej sytuacji w stosunku do innych dziedzin rekreacji, to już... użyję łagodnego sformuowania - brak rozsądku. Niby dlaczego wędkarze mają być tacy fajni? Odwróć sytuację - jak zareagowałbyś, gdyby Polski Związek Płetwonurków Polujących z Kuszą zaapelował do ministra o to, by podmioty czerpiące dochód z ich działalności, a będący dzierżawcą wód, zobowiązane były do utrzymania stad ryb na poziomie atrakcyjnym dla uprawiających kusznictwo podwodne i rekreację związaną z amatorskim połowem ryb za pomocą kuszy, na poziomie zapewniającym możliwośc rozwoju gospodarczego regionu związanego z turystyką i rekreacją związaną z amatorskim kusznictwem podwodnym?
Wyobraź sobie, że wędkarze nie są lubiani przez większość innych użytkowników wód. Ani przez kajakarzy, ani żeglarzy, motorowodniaków, ornitologów, ani przez wykłych plażowiczów, o naturystach nie wspomnę. Kazdy z nich ma podstwy, by rościć sobie prawo do nazwania swojej grupy "wpływającą na rozwój turystyki". I każda z nich może napisać do dowolnego ministra pismo, w któym proszą o ograniczenie dostępności wód dla wędkarzy.
Zajrzyj do pliku, do którego sam mnie odesłałeś w poprzednim poście. Tam są zapisane rozwiązania, które mogą być skutecznie wykorzystane do ograniczenia rabunkowej gospodarki rybackiej. Tak samo mniej więcej dobre (a podejrzewam, że lepsze), niż tutaj proponowane.
23.01.2006 15:53
Oczywiście, Imienniku, nie miałem na mysli własności prywatnych czyli stawów i niektórych jezior. Niech sobie właściciele z tym robią co chcą. Oczywiście masz rację wytykając mi że nie użyłem słów "na wodach Skarbu Państwa", szkoda tylko że najpierw rzucasz kalumnie zamiast zadać krótkie pytanie i wytknąć nieścisłość. W ogóle to szkoda że jak zwykle wszyscy tylko psioczą na pomysły zamiast podać receptę JAK ZLIKWIDOWAĆ SIATY z naszych wód. Masz lepszy pomysł? To proszę.
Ja chcę wpisać do ustawy że turystyka, rekreacja powiązana z amatorskim połowem ryb została uznana jako gałąź gosspodarki, którą Państwo chce rozwijać, gdyż przynosi większe korzyści społeczeństwu, budżetowi i przyrodzie niż rybactwo sieciowo-sznurowo-elektryczne. Niech se ludzie łowią ale za pomocą wedki, kuszy, koszyka, dzidy - wszystko jedno byle był amatorski i na małą skalę a nie gospodarczy na wielką skalę. Związek wedkarski ustanowi na dzierżawionych wodach że połów ryb jest tylko na wędkę. Związek płetwonurków ustawi, ze na ich wodach tylko kusza a wędki precz. Jest mi wszystko jedno. Byle turystyka i rekreacja się rozwijała a nie rybactwo, które i tak idzie w kierunku likwidacji tego sektora - bo się nikomu to nie opłaca.
24.01.2006 09:05
Kalumni nikt nie rzuca. Napisałeś wyraźnie - wszystkie wody - więc o to się tu jeszcze pytać?
Uwagi z mojej strony:
1. Gospodarka rybacka nie musi być rabunkowa, nie musi prowadzić do niszczenia zasobów rybnych. Szukajmy raczej możliwości likwidacji bandytów z siatkami, a nie całego rybactwa śródlądowego w czambuł.
2. Wędkarstwo jest tylko jednym z czynników poprawiających atrakcyjność turystyczną. Jest cała gama sportów wodnych i sposobów rekreacji związanych z wodą, które na tą atrakcyjność wpływają dodatnio. Szukaj zapisów, które pogodzą je wszystkie razem, a nie będą wywyższały jednych nad drugich.
3. Nie twórzmy bez celu nowych zapisów. Wykorzystajmy lub poprawmy te, które już istnieją. To łatwiejsze i prostsze. Nie twórzmy też przepisów, które będą martwe z powodu niedoprecyzowania lub braku możliwości stwierdzenia, czy są realizowane prawidłowo, czy nie.
Jeśli zaakceptujesz te warunki, to chętnie pomogę.
24.01.2006 12:08
Ja nie stawiałem warunków, każdy proponuje co uważa.
Sporty wodne można uprawiać w bezrybnych wodach, wędkarstwa nie. Rybactwo w większości powoduje że wody są puste. Gospodarka rybacka i tak upadnie, bo się nie opłaca. Opłaca się tylko rabunkowa. W dzisiejszych realiach nie ma kompromisu między rybakiem a wedkarzem, szczególnie na wodach PZW. Ja jestem wędkarzem i lobbuję tak jak mi pasuje a nie rybakowi. Po której jesteś stronie?
24.01.2006 13:00
Ja jestem po swojej stronie, a stawianie sprawy "kto nie z nami, ten przeciw nam" nie wyjdzie na zdrowie nikomu. Tak, jak nie wyszło w ojczyźnie Wielikoj Socjalisticzeskoj Riewolucji.
Jeśli mam się do czegoś przyłożyć, to chciałbym, żeby to coś było rozsądne i potrafiło godzić interesy różnych grup. Sporty wodne da się uprawiać w wodzie bez ryb - nie da natomiast na wodzie, gdzie spokój wędkarza jest rzeczą nadrzędną, zaś zapis o nadrzędnej roli wędkarstwa w kształtowaniu turystyki może być podstawą do wyrugowania z wód innych korzystających.
Nie wiem (nie próbowałem), czy można prowadzić rybactwo nie-rabunkowe i mieć z tego dochód. Z pewnością tak, jeśli rybactwo, nazwijmy je roboczo "ekologiczne", połączone będzie z innymi formami korzystania z wody, jak np.: sprzedaż licencji na połów ryb, prowadzenie ośrodka wczasowego itp. Nie możesz z góry zakreślić, że jakaś działalność gospodarcza dopuszczona prawem jest wyłącznie szkodliwa i inna być nie może. Gdyby tak było - już by jej nie było.
Z góry uprzedzam, że postawienie sprawy "zgłaszjcie swoje propozycje" nie jest najlepszym rozwiązaniem. Zaproponuj swój kształt ustawy, będzie się można odnieść do szczegółów. Każdy zapis prawny powinien stanowić jednolity, klarowny i nie wymagający dodatkowych interpretacji dokument, a nie być zbitką kilku-kilkunastu różnych propozycji niezwiązanych ze sobą bliżej niczym, oprócz chęci pozbycia się rybaków w sposób totalny i ostateczny.
Jeśli zaś zgłaszm sprzeciw przeciwko jakimś zapisom, to nie dla tego, żeby robić komuś wrażą robotę. Ustatwa musi przejść jeszcze parę szczebli legislacyjnych, a na każdym każdy w niej błąd zostanie poddany miażdżącej krytyce. Im więcej krytyki na początku, tym większa szansa na sukces w końcowym efekcie.
23.01.2006 01:48
..to co napisałeś odnośnie pkt. 4 to mieszanie pojęć. Twojemu imiennikowi chyba nie chodzi o to żeby postawić wędkarstwo ponad wszelkimi innymi dziedzinami rekreacji, czy też jakichkolwiek innych dziedzin życia.
Tu idzie o to, żeby wędkarstwo przez nasze stowarzyszenie wędkarskie, było postawione ponad wszelkimi innymi dziedzinami (a szczególnie przed tą , która mu wybitnie szkodzi czyli przed rybacką siatą). Na dzień dzisiejszy patrząc na to co robi wesoła ekipa zasiadający przy ul. Twardej można mieć wrażenie zgoła inne.
22.01.2006 12:23
Właścicielem wód, mój drogi, jest właśnie Państwo a nie jakieś tam PZW czy inny dzierżawcfa. Co oznacza, że wody są dobrem narodowym i należą do całego społeczeństwa. Do wędkarzy, kajakarzy, karmicieli kaczek, puszczających kaczki, kąpiących się, itd. Państwo, czyli my z podatków, już wydaliśmy kupę kasy, nie taką kasę na przebranżowienie górników, a na przebranżowienie rybaków z Bałtyku też. I o tym też mam zamiar napisać. Garstka ludzi żyjących jeszcze z rybactwa śródlądowego i tak niedługo straci pracę, bo nie ma już ryb które mogą sprzedać. Za to jest kupa frajerów jak my, którzy za złowienie ryby zapłacą 10 razy tyle co wartość handlowa. Z tych pieniędzy są rownież podatki, podatki są z barów, restauracji, benzyny, hoteli, parkingów, sprzętu i przynęt, dzierżawy działek, i jeszcze mnóstwa innych rzeczy więc nie martw się o przebranżowienie rybaków. Czy tobie ktoś ustawą gwarantuje pracę, zarobki, emeryturę, bezrobotne jak stracisz swój biznes?
No i najważniejsza rzecz - dobra naturalne są dla społeczeństwa i rozwoju gospodarki czy do niszczenia i wąskiej grupy na tym zarabiających? Poczytaj konstytucję to sam znajdziesz odpowiedź. Skoro panuje nam miłościwie prawo i sprawiedliwość, to postarajmy się poprawić prawo i sprawiedliwość. Wymyśl coś mądrego, postępowego i zaproponuj. I ostatnie zdanie. Czy istnieje nadmierna eksploatacja wód powodująca bezrybie? Jeśli odpowiedź twoja brzmi TAK, to mój pomysł jest słuszny. To zaproponujmy coś, co nie tylko doraźnie na chwilę zmniejszy nadmierną eksploatację kłusowniczą, ale coś co pozwoli w jakimś czasie rozwinąć polskie wędkarstwo i turystykę. Ustawa nakreślać może kierunki, a rozwiązania konkretne chyba należą do rządu poprzez rozporządzenia ministra. Ustawa to początek, nie koniec.
22.01.2006 23:10
Własnością WIĘKSZOŚCI wód jest SP. Ale jest też jakaś tam część wód prywatnych, na któych użytkują prywatni właściciele - a ty je (te wody) do jednego worka wrzuciłeś. Niedopuszczalne.
Obecna ustawa wprowadziła przetargi na wody. Oferty przetargowe oparte są o operat wodno-prawny, w który wpisana jest m.in. eksploatacja wód poprzez odłowy sieciowe. Jeśli taki operat wygrał, to znaczy, że państwo akceptuje istnienie rybaków.
Ustawa daje również SP narzędzie do kontroli prawidłowości wykonania założeń operatów oraz wprowadza sankcje za ich zerwanie, do wypowiedzenia umowy dzierżawy włącznie.
Najbliższe kontrolne odłowy będą miały miejsce za dwa lata. To znacznie szybsza metoda na pokazanie, kto gospodaruje dobrze, a kto źle, niż produkowanie nowej ustawy.
22.01.2006 11:31
czemu zatem Kanada (wobec grożby wytrzebienia dorsza) zamkneła wszystkie (poza jednym) łowiska na Atlantyku?. Czemu Islandia wprowadziła surowe restrykcje?. Czemu po ograniczeniu ilości kutrów (nakazy UE) wprowadzono na Bałtyku 4 i pół miesiąca karencji?. Za to Ty mówisz jak Rosjanie którzy leją na to i łowią więcej niż kiedyś.
22.01.2006 22:53
Zarówno Kanada, jak i Islandia nie wystrzelała swoich rybaków, tylko wysłała ich na te wstrętne, rosyjskie łowiska na Morzu Ochockim. Słono za to płacąc.
Chcecie współtworzyć prawo? Proszę bardzo. Ale jakieś mądre. To nie konkurs piosenki pt.: "Śpiewać każdy może" - liche prawo odbijać się będzie czkawką przez długie lata. Chyba, ze ktoś w trakcie procesu realizacji zauważy, że jest liche i nie dopuści do jego wprowadzenia w życie.
22.01.2006 02:56
Napisz artykuł. Będzie o czym dyskutować. Ustawa, przynajmniej moim zdaniem, nie powinna być nowelizowana, ale zmieniona w całości i inaczej nazwana. Mamy nowe Prawo Wodne, z polskimi wodami "Zagospodarowanymi" wg anachronicznych przepisów jest coraz gorzej. Jednak "wolna dyskusja" w internecie nie doprowadzi do niczego konstruktywnego. KWI został "zaproszony" przez Wielkiego Piernika do współpracy. Na pewno stworzycie jakąś kanwę - i wówszac będzie łatwiej o tym wszystkim rozmawiać.
21.01.2006 09:54
Niezależnie od epoki ludzie uwielbiają duuuże rzeczy. Im coś większe tym więcej zbiera się podziwiaczy a wtedy nawet nie wypada mówić że wielkie gó...o to dalej gów..o ino bardziej śmierdzące. Przed wiekami jakiś bałwan o przerośniętym ego potanowił stworzyć sobie piramidalną trumienkę. Przez przypadek moda na ten idiotyzm spowodowała spokój w państwie bowiem jedna część budowała a druga obsługiwała budowniczych. Ludzie tyrali w pocie czoła i nie mieli czasu zastanowić się nad sensownością przerzucania sterty kamieni z jednego miejsca w drugie. Zachęceni przykładem niejakiego Cheopsa inni idioci budowali kolejne giganty ściciagjąc się do dziś w zawodach pt. kto wystawi coś większego. Rozsądni ludzi od tego dostawali gorączki i jako antidotum wyprodukowali piramidon.
Niestety nie pomógł. Dalej rodzą się chętni do budowy piramid tudzież bałwochwalczy podziwiacze onych. Chyba działa zasada że baaardzo wielki idiotyzm przestaje być idiotyzmem a zaczyna cudem.
PS. Ktoś kto okradnie sklep jest złodziejem ale ktoś kto okradnie naród ekonomistą
21.01.2006 13:49
W Watykanie stoi taki sobie budyneczek, nazwany Bazyliką Św. Piotra. Do dnia dzisiejszego jest największym kościołem na świecie, choć od czasu jego ukończenia minęło 380 lat. Sama budowa trwała 120 lat - uwzględniając poprawki i zmiany architektoniczne. Nie wiem, ilu robotników pracowało przy jej wznoszeniu, ale zrzucał się na nią cały chrześcijański świat w postaci świętopietrza, czyli daniny płaconej na tę między innymi budowę.
Bardzo wielu ludzi - wiernych i zwykłych turystów - podziwia ten gmach.
Oczekuję zatem, że - na zasadzie analogii - potwierdzisz, że im coś większe tym więcej zbiera się podziwiaczy a wtedy nawet nie wypada mówić że wielkie gó...o to dalej gów..o ino bardziej śmierdzące, zbudowane na rozkaz jakiegoś bałwana o przerośniętym ego, który potanowił stworzyć sobie piramidalną trumienkę (a właściwie nagrobek, i nie sobie, tylko Św. Piotrowi). Zaś ci, którzy na Placu stoją z otwartą paszczą podziwiając budynek, to tylko bałwochwalczy podziwiacze onych
Z góry dziękuję
21.01.2006 13:57
W pewnym wyspiarskim kraju wędkarstwem ludzie zajmują się już od 500 lat i mimo (a raczej dlatego) iż nikt tam nie powołał do życia PZW będą zajmować się wędkarstwem co najmniej drugie tyle.
21.01.2006 20:15
21.01.2006 10:26
21.01.2006 05:07
Nawiazując do tego uważam za zasadne w każdym calu zniżki w opłatach dla ludzi, którzy 30 lat uczciwie i systematycznie płacili składki (...) Nie widzę natomiast absolutnie żadnej racji w jakichkolwiek ulgach dla działaczy wszystkich szczebli- to, jak zauważyłeś, juz kiedys przerabialismy i na zdrowie nikomu nie wyszło, jak sklepy komercyjne dla notabli.
1. Ewo, do czego ty nawołujesz? Zniżki dla wszystkich, którzy płacili składki 30 lat? Ja płacę już 25, za 5 lat miałbym prawo do zniżki. Bedę miał wtedy 39 lat... Pracuję, zarabiam - na cholerę mi ta zniżka? To jakaś kontynuacja becikowego i senioralnego w/g LPR...
2. Znasz zasady przyznawania odznaczeń? Co masz przeciwko nadaniu odznaki człowiekowi, który działa aktywnie w PZW min 5 lat i z tego tytułu dostaje roczny bonus w wysokości 13 złotych? Albo po 8 latach takiego lekkomyślnego trwonienia czasu dzięki złotej blaszce zaoszczędzi 26 zeta rocznie? Zaś Złote Wieńce przypnie sobie (jak mu się poszczęści) po 15 latach? (ale tu przyznam, że zniżka w składce zniżką w składce, zaś zwolnienie z wnoszenia opłaty na zagospodarowanie i ochronę wód mniej mi się podoba).
Ponieważ obowiązuje limit w ilości przyznawanych odznak, który wynisi 2,5 promila członków, założywszy nawet, ze odznaczeni nie wymierają okazuje się, że uprawnienia do zniżek z tych tutyłów ma jakieś całe 10% wędkarzy od początku istnienia PZW. Uszczupliliby oni dochody organizacji o jakieś 2 zł 30 gr w przeliczeniu na każdego członka Związku z tytułu zniżek w składce członkowskiej.
20.01.2006 21:30