Cześc Ewa. Dzięki za miłe słowa, ale ja już mam po prostu dość. Ludzie mają różne podejście do wędkowania. Ja akurat lubię łowić ryby i muszę ich łowić dużo i choć w miarę duże. Co najmniej kilka dziennie. Inaczej mnie to hobby nie bawi. Normą na normalnej wodzie to są takie wyniki typu: 20 szczupaków, 20 sandaczy, 10 boleni, 15 kleni, 10 pstrągów, 50 okoni itd. Każdy mniejszy wynik, to jest albo z powodu jakiejś pogodowej ekstremy, przemieszczania się ryb, albo z powodu braku ryb. Gdy jestem w stanie ścierpieć wynik "połówkowy" w stosunku do wyżej podanego, to wynik 5% normy jest już po prostu maksymalnie wkurzający. I gdyby to raz.... ale to się już stało codziennością.
Ja nie żyję żadnymi marzeniami, rzadko oglądam widoczki jeśli ryby biorą. Doceniam piekno pszczyrody, ale bez ryb najpiękniejsza rzeka jest syfiasta nic nie warta. Nie marzę - wolę czytać o marzeniach. Jestem Rybocopem i to mi pasuje. Na każdej normalnej wodzie radzę sobie spoko, ale skoro na polskich wodach już nie, a moi znajomi doskonali wędkarze też nie, to znaczy że nie ma tu już czego szukać. Szkoda benzyny na wyjazdy. Szlaban - a kasa na Skandynawię i na Łowisko prywatne. Na stowarzyszeniową kichę nie dam już ani grosza, prócz kilku dni w roku w miejscach, gdzie te chamy mają najmniej do powiedzenia, a warunki do osiągnięcia wyniku będą idealne.