Rybie Oko/Artykuły/Rybim okiem/Stało się...
Stało się... |

Ponieważ sezon dla wielu jeszcze się tak na dobre nie zaczął, coś na Waszą wyobraźnie...
Wyobraźcie sobie następującą sytuację - dla ścisłości podam, że nie jest to wymyślona akcja, a faktyczne zdarzenie sprzed kilku miesięcy:
Druga połowa lata...
Stoisz na szczycie odrzańskiej główki. Jest ranek około godziny 9-max 10. Świeci słońce, totalny "blue sky". U nasady główki harcują małe bolki. Jesteś na ostatniej główce w ciągu, jakieś 50-60 m przed końcem cypla. Łowisz akurat na 7cm kopyto GAMA na 28 gramowej główce - "normalnie"zielone z czarnym grzbietem. Rzucasz daleko w warkocz. Jedno podbicie... drugie... Trzecie... Ł U P !!!!! Twój kij wygina się tak jak nigdy jeszcze tego nie robił... Ryba raczej nie wolno ale i nie jakoś super szybko odjeżdża z nurtem w dół rzeki....
Chwilę czekasz nie wiedząc co zrobić. Po kilkunastu sekundach zaczyna prześwitywać podkład... Zaczynasz się niepokoić. Postanawiasz coś zrobić... Masz do wyboru albo poluzować hamulec... Albo go dokręcić... Wybierasz to drugie... Dokręcasz hamulec... Przez chwilę zupełny brak reakcji... Nagle słyszysz, że ryba jakby minimalnie zwalnia... Na Twojej twarzy pojawia się uśmiech... Nagle zamaist terkotki hamulca słyszysz zupelny gwizd... Trzecia kosmiczna... Baraniejesz... Starasz się dostrzec miejsce wejścia linki do wody... Jest! Widzisz, że ryba gwałtownie wychodzi do powierzchni. Jeszcze chwila i ją zobaczysz... Nagle na powierzchni wody, daleko, bardzo daleko spotrzegasz potrzebny młyn na wodzie, jedne, drugi, szarpnięcie i .... Ryba się wypina...
Wasze typy:
co to mogło być???
ile miało (poza tym, że duuuuużo)
jak byście się zachowali, albo jak toczyli walke od samego początku - zakładając, że to możliwe, wszak w tym pierwszym odjeździe to ryba dyktowała warunki...
mifek
Inne tego autora: Rafał Borysewicz » więcej...
Dyskusje i recenzje