Nie, nie moje... |
Sobota 10 Grudzień 2005 18:43:05
Nie muszę ich zanosić – jestem weterynarzem!!!
Pozdrawiam. Jarek
Nie ma letko. Jarek
![]() ![]() |
Powiązane z |
Wędkarstwo w ekstremalnych warunkach.
Niedziela 11 Grudzień 2005
Gdy przychodzi zima większość moich kolegów wiesza swoje wędki „na kołku”, czekając wiosny i jej, ciepełka. Ja nigdy nie „zawieszam broni”. Dla mnie zmiana pory roku, oznacza jedynie zmianę łowiska, metody, a także cieplejsze ubrania. Zimą łowię zarówno spod lodu, jak też na rzece, która nigdy nie zamarza. Zawsze jednak na pierwszym miejscu stawiam rzekę!
10.12.2005 15:55
cytuję:
"Nigdy nie łowię, przy mięsiarzach, kiedy ich widzę najzwyczajniej w świecie odrywam przynętę i odchodzę w inne miejsce, choćbym miał już nic nie złowić. "
A te ryby na zdjęciach to oczywiście żywe?
10.12.2005 16:13
...a pisz z rozwagą!!! To właśnie dla takich "Panów" jak min. Ty, napisałem WYRAŹNIE co robię ze złowionymi rybami!!!
10.12.2005 16:48
Czemu do takich jak ja? Znasz mnie? A to :
"Złowione ryby wypuszczam od razu lub przechowuję w sadzyku, na koniec robię fotkę i dopiero wypuszczam"
co ma znaczyć? Nie wiesz co służy do przechowywania ryb? Dobra kondycja ryby... nosisz je do weterynarza na badania? Jeśli nie zamierzasz zabierać ryb, to je od razu wypuszczaj.
10.12.2005 18:43
...hihihi. To płótna Moneta!!! Zresztą jak widać, jeśli widać? Może teraz się doczytasz, co robię i kiedy z rybami???
Nie muszę ich zanosić – jestem weterynarzem!!!
Pozdrawiam. Jarek
10.12.2005 19:27
jak tak okoń poleży na sniegu to ma super kondycję? Krioterapia))))
10.12.2005 20:15
Od razu widać, że jesteś sezonowym wędkarzem. Otóż, dawniej, kiedy zabierałem czasem okonie(4 – 5 szt.) złowione spod lodu, zawsze – nie zdarzyło mi się inaczej – ryby, pomimo, iż leżały około 5 godz. na lodzie, a nawet dłużej, po powrocie do domu ożywały w wannie. Nie przeszkadzało im nawet to, że zamarznięte były „na kość”! Szok, prawda??? Popytaj o to innych wędkarzy, którzy łowią w zimę. Cóż znaczy moje zdanie? Mogłem sobie wszystko „wyssać z palca”?
Jeśli masz jeszcze jakieś wątpliwości, pisz, chętnie wyjaśnię…
Pozdrawiam. Jarek
Ps. W załączeniu przesyłam Ci wygląd mojego sadzyka, soca, czy też siatki do przechowywania ryb. Jak wolisz?(4 m długości i 55 cm średnicy).
Przepraszam, nie wiedzieć, czemu, weszło mi podwójne zdjęcie?
10.12.2005 23:03
w piątek się zamrażałem nad Wisłą, kilka godzin przy - 2 i porywistym wietrze północnym.
Zdjęcie sadzyka wiele wyjaśnia, mimo tego nie musisz kłaść ryb pokotem, tak się robi z dziczyzną. Cykaj rybki i do wody skoro n ie lubisz. Ja wypuszczam od razu albo chowam do podobnego sadzyka te, które zamierzam zjeść z przeogromnym smakiem. Wiem, jestem mięsiarzem Nie zmienia to faktu, że pytano mnie czemu wypuszczam ryby
np. w tym roku 4 szczupaki w 10 minut!!!!! (moj rekord) i wszystkie do wody! Ale kocham jeść ryby i będę to robił. Moja rodzina też zajada się moimi łupami i nie chce nawet spojrzeć na ryby ze sklepu, to świństwo. Jadę na kilka dni nad wodę i mam same mielonki zajadać? Szczyt głupoty.
Reasumując... nie napisałbym nic, gdyby nie akapit o mięsiarzach i te zdjęcia, których szczery obrońca ryb i wróg "mięsiarzy" wstydziłby się.
Ale nie odbieraj tego jako ataku na siebie, nie jest to moim zamiarem.
Pozdrawiam
10.12.2005 23:53
…ale jak potrzebuję zrobić zdjęcie ryb do artykułu, to je zbieram w siatce i robię fotkę po zakończeniu łowów! Nikt mi tego nie zabroni, tak jak ja nikomu nie bronię zabierać ryb. Cóż mi po jednej rybce na fotografii? NIE MAM SIĘ, CZEGO WSTYDZIĆ!!!
Wędkarz łowiący wyłącznie w zgodzie, z RAPR, nie daruje nawet trzeciemu szczupakowi, nie wypuści żadnego okonka, no, bo przecież wolno…TO dla mnie jest MIĘSIARZ!!!
Takich ludzi miałem na myśli pisząc artykuł. Pojawiają się zimą, zresztą nie tylko i nie daj Boże, żeby podejrzeli kogoś, że ma dobrą miejscówkę…
Też nie bierz tego do siebie…
Pozdrawiam. Jarek
Ps. Aby uniknąć dalszych przepychanek, usunąłem słowo "mięsiarzach"...
10.12.2005 17:26
Prawdę mówiąc - miałem cię wziąć w obronę, bo nie lubię, jak ktoś w sposób nieprzemyślany rzuca na kogoś potwarze, ale coś mnie tknęło i...
Przeczytałem twój tekst jeszcze raz, a potem jeszcze raz i jeszcze raz... I jakoś dochodzę do wniosku, że bardzo niewyraźnie napisałeś, co robisz ze złowionymi rybami. W każdym razie ja nie zauważyłem, byś wogóle coś o tym napisał...
Powiększyłem sobie również zdjęcie i policzyłem... Naliczyłem 29 okoni (mogłem się pomylić o jednego) na dolnym zdjęciu i 25 na środkowym (tu o pomyłkę łatwiej ze względu na ekspozycję połowu). Jasne, zmieściłeś się w limicie. Mam jednak nadzieję, że to był twój rekordowy dzień i pozostałe z 45 jednak wróciły do wody...
10.12.2005 19:25
1. „…Prawdę mówiąc…” – obaj wiemy, jaka jest prawda. To znaczy Ty wiesz, a ja się domyślam…
2. „... I jakoś dochodzę do wniosku, że bardzo niewyraźnie napisałeś…” – Więc jednak napisałem??? Niewyraźnie, ale jednak???
3. TO NIE BYŁ TEN REKORDOWY DZIEŃ! Wtedy nie miałem aparatu. Zdjęcia robione były zimą 2000/2001 r. Nie obowiązywał ŻADEN limit, ani też wymiar ochronny, bo Nasze kochane władze zniosły je wtedy oba!!! Do wody wróciły wszystkie! Już o tym pisałem – JA RYB NIE JEM!!! Wolę mięcho, dużo mięcha i nie koniecznie chude.
Pozdrawiam serdecznie. Jarek