Wyrwać |
15 diciembre 2007 19:09:25
Andrzej
![]() ![]() |
Relacionado con |
„Chwast rybi, gatunki niepożądane” …o co w tym wszystkim chodzi…?
23 agosto 2005
Od wielu lat pasjonuje się przyrodą i wszystkim, co w jakiś sposób jest z nią związane. Przez okres kilkudziesięciu lat udało mi się zgromadzić spory księgozbiór dotyczący tych zagadnień, ale dopiero dostęp do Internetu otworzył mi „okno na świat”, w nieograniczony prawie sposób umożliwiając pogłębianie wiedzy na temat roślin, zwierząt i ochrony środowiska.
Krzysztof Guderski <amsoniaUKRYTY@FILTRSPAMUwp.USUNpl>
10/07/2007 20:06
O istnieniu czebaczka i jego obecności w rybostanie Europy dowiedziałem się jakieś 25 lat temu z polskiego wydania czeskiej książki "Świat zwierząt" (praca zbiorowa, PWRiL). Wspomniano tam o jego obecności w wodach Rumunii i Słowacji, dokąd został zawleczony wraz z narybkiem jakichś hodowlanych ryb dalekowschodnich. Widać rozprzestrzenił się stamtąd. No, ale z jego obecnością rzeczywiście trzeba się już pogodzić.
Krzysztof Guderski <>
08/03/2007 23:02
Pozwolę sobie uzupełnić o parę informacji dot. barszczu. Otóż barszcz Sosnkowskiego jest powszechnie nieodróżniany od innego olbrzymiego i kaukaskiego gatunku barszczu, który też się w Polsce rozprzestrzenia - tyle że z zachodu na wschód. Gatunek ten nazywa się barszcz Mantegazziego (Heracleum mantegazzianum) i wygląda niemal identycznie. Tyle tylko, że jego obecność w Polsce zawdzięczamy nie Rosjanom, a Niemcom, którzy powszechnie uprawiali go i nadal uprawiają w ogrodach i parkach jako gatunek ozdobny. Równie chętnie ucieka z ogrodów, równie obficie się rozsiewa, tak samo parzy. Duże skupisko tego barszczu można obejrzeć w Arboretum w Przelewicach koło Pyrzyc. Nie ma więc potrzeby ani obwiniać o wszystko Rosjan, ani pobłażać Niemcom.
Druga rzecz: barszcz Sosnkowskiego i Mantegazziego to nie jedyne zielska, które tak dotkliwie parzą. Tak samo działają dwa rodzime gatunki barszczu (zwyczajny i syberyjski), dzięgiel leśny, arcydzięgiel litwor i jeszcze parę baldaszkowców. Myślę jednak, że nie ma co demonizować akurat barszczu. Ostatecznie to zielsko (które poznałem dobrze i z tej strony, niestety, choć był to akurat barszcz Mantegazziego) mimo wszystko nie gania samo za swoimi potencjalnymi ofiarami, tylko rośnie sobie w jednym miejscu. Rada jest prosta: nie dotykać! Słyszałem o paru pechowcach, którzy poszli za potrzebą w krzaki i jako papieru toaletowego użyli liści barszczu (z wiadomym skutkiem), ale w gruncie rzeczy sami sobie byli winni. Przecież tam, gdzie barszcz rósł od zawsze, ludzie też jakoś żyją
Miałbym też jeszcze pytanie odnośnie czebaczka amurskiego. Co to ma znaczyć, że on "przerywa łańcuch pokarmowy"? Czy to, że on żre, a jego nic? Skąd ta pewność, że naszym okoniom, sandaczom i szczupakom nie posmakował? Szczerze wątpię, by te ryby były aż tak wybredne.
02/08/2005 10:05
Być może i przywędrowały do nas , ale spotkałem Trawiankę w sklepie zoologicznym jako egzotyczną rybkę . W latach 90 były do nas przemycane ryby przez ukrainców , polaków ,mołdawian, wiem bo mieszkali niedaleko mnie i czasami się z nimi rozmawiało, handlowali czym się dało . Nie chcę nikomu ubliżać lub oczerniać tak też mogło byc . Jednak nie uznaję terminu " chwast rybi " wszystkiemu co jest niepożądanym przyłowem zwracam wolność . Możemy utworzyć no
wy termin " chwast pseudowędkarski "
1. kłusownicy
2. mięsiarze
3. łamiący regulamin PZW
4. śmieciarze wędkarze pozostawiający za sobą setki śmieci
5. ....................
6. .....................
tak jeszcze długo można wymieniać , to znaczy że powinno się ich usuwać ?
Ja jednak zwracam uwagę na to co się dzieje nad wodą , czasami zwrócę komuś uwagę rzadko jest reakcja na to co powiedziałem . Pogodziłem się z tym że pełno jest ćwoków na tym świecie . Nasza nadzieja - młodzi wędkarze są inni czyści - nie śmiecą , etyczni , może nie wszyscy ale za 10-15 lat jak dorosną - będzie tak samo ? czy się zmieni to wszystko zależy od nas czego ich nauczymy .
Chwast rybi czy chwast pseudowędkarski - co zrobić jak się z nim spotkamy , pozostawiam do osądu każdemu według własnego sumienia .
Panie Piotrze wenę to masz wielką , chyba że ładną muzę -dającą natchnienie , czytam pana artykuły już od dawna - są odjechane . Pozdrawiam Tomek.
15/12/2007 19:09
01/08/2005 09:50
Nie bardzo mogę się zgodzić, że czebaczek i trawianka przywędrowały do nas w sposób naturalny, bez pomocy człowieka. Tereny ich naturalnego występowania są zbyt odległe. Nie mamy tu również do czynienia z progresywną dynamiką rozwoju populacji, jak np.: w przypadku jenotów - najpierw pojawił się jeden czy dwa po naszej stronie Bugu, później było ich coraz więcej, mnożyły się w sposób naturalny jednocześnie poszerzając obszar swojego występowania coraz bardziej na Zachód, aż w końcu przekroczyły Odrę i powtarzają swój scenariusz na ziemiach niemieckich. Taki rozwój populacji i zwiększenie zasiegu sugeruje rozprzestrzenianie na drodze naturalnej.
Z czebaczkiem i trawianką było inaczej. Nie było ich, nie było, aż nagle bum! i zrobiło się o nich głośno. Ponieważ wędrówki ryb są mocno ograniczone (w naturalnym obrębie zlewni), więc chyba ktoś im pomógł. Nie wiem jak i niekoniecznie celowo. W ikrę na łapkach kaczych nie wierzę, ponieważ tą drogą (naturalną, bądź co bądź) oba gatunki dotarły by do nas już setki, jeśli nie tysiące lat temu. Czyli człowiek.
Na razie jednak czebaczka na oczy nie widziałem, zaś trawiankę złowiłem raz w wiślanym starorzeczu. W przeciwieństwie do sumika nie uważam ich wiec za jakieś wielkie zagrożenie - chyba, że koledzy z innych regionów mają w tym względzie inne doświadczenia.
11/12/2007 18:14
Nic nie przemawia za tym, aby trawianka i czebaczek mogły przywędrować do Polski samodzielnie. A nawet jeśli samą granicę przekroczyły "na własną rękę", to u naszych sąsiadów nie znalazły się w sposób naturalny, tylko zostały sprowadzone z narybkiem, najprawdopodobniej ryb roślinożernych.
Minęły ponad 2 lata od opublikowania tego artykułu wraz z komentarzami i można już powiedzieć nieco więcej o rozprzestrzenieniu się tych dwóch gatunków w naszym kraju. Zarówno trawianka jak i czebaczek zdobywają w szybkim tempie nowe zbiorniki wodne. Ilość ich stanowisk jest szacowana przez Instytut Ochrony Przyrody PAN na 100-1000 i wydaje mi się, że nie jest to szacunek przesadzony. Co i rusz słyszy się o złowieniu którego z tych gatunków w kolejnych starorzeczach czy odcinkach rzek.
Wydaje się, że i trawianka i czebaczek mogą stanowić istotne zagrożenie, zwłaszcza dla rodzimych ryb stagnofilnych, takich jak słonecznica, karaś pospolity, piskorz.
Niestety zapis prawny z Ustawy o Ochronie Przyrody i Regulaminu PZW nie ma dużej "siły rażenia", gdyż: (1) wędkarze w praktyce często go ignorują, (2) presja wędkarska na gatunki tak nieatrakcyjne jest minimalna. Co więcej ludzie używający ich jako żywców skutecznie przyczyniają się do nowych inwazji, wypuszczając niewykorzystane przynęty do wody.
Zbierając wszystko razem, przyszłość trawianki, czebaczka i kilku innych inwazyjnych gatunków w polskich wodach wydaje się raczej zapewniona. Pozostaje mieć nadzieję, że z możliwie małym uszczerbkiem dla rodzimej ichtiofauny!
Pozdrawiam,
bardzo ladny Bardzo dobre (5)