Rybie Oko/Artículos/Ética y derecho /Po co Rejestry Połowów?
Po co Rejestry Połowów? |

Wokół Rejestru Połowu było wiele wrzawy i nieporozumień. Pora naprawić to co stowarzyszenie dokładnie spieprzyło.
Gdy wprowadzano Rejestry Połowów byłem sceptyczny i niestety moje przypuszczenia się sprawdziły co do joty. Nigdy nie byłem przeciwny zasadności wprowadzenia ewidencji połowu ryb. Mierził mnie sam tryb wprowadzenia tego obowiązku i wątpliwości czy włożona przez wędkarzy praca w rzetelne podawanie danych, znajdzie swe odzwierciedlenie w równie rzetelnym potraktowaniu tych informacji przez władze stowarzyszenia. Niestety to zbiorowisko działaczy, tak skutecznie zarządzające od kilkunastu lat stowarzyszeniem i tak skutecznie działające we własnym interesie, jest całkowicie nieskuteczne jeśli idzie o wykorzystanie danych wynikających z Rejestrów Połowu. Przez te kilka lat gdy obowiązuje rejestracja złowionych i zabranych ryb przez wędkarza, nie znalazłem ani na stronie Zarządu Głównego ani na stronie Okręgów zbiorczego zestawienia wielkości połowów dokonywanych przez wędkarzy. Nie znalazłem najprostszej statystyki połowów, której wykonanie może zrobić nawet osoba niezbyt rozgarnięta byle była sumienna.
Chcąc na poważnie dyskutować na temat obowiązkowej rejestracji połowów, najpierw należy krytycznie spojrzeć na rozporządzenie Ministra Rolnictwa, które wprowadziło obowiązek rejestracji połowów. Minister Rolnictwa po prostu odbębnił obowiązek w Rozporządzeniu i nie zobligował PZW do obowiązku sporządzania corocznych zestawień co powinno być warunkiem sine qua non. A jacy są działacze PZW wiedzą wszyscy i szkoda klawiatury aby cokolwiek więcej na ten temat pisać. Działaczom wystarczyło po prostu ten obowiązek przerzucić na plecy wędkarzy i uznali, ze sprawa jest załatwiona. Rozporządzenie mówi, że wędkarze mają prowadzić rejestracje połowów i prowadzą. A że nic poza to nie zrobiono, to o co biega. Działacze są przecież od ważniejszych rzeczy, tylko nikt nie wie od jakich i w tym cały szkopuł.
Już kilka lat temu, gdy toczyła się na RO dyskusja na temat ewidencji połowów, proponowałem aby tą rejestrację pilotażowo wprowadzić na wodach pstrąga i lipienia. Argumentacja była następująca. Stowarzyszenie nie jest właściwie przygotowane do takiego zadania. Pstrągarze to grupa wędkarzy, która w miarę rzetelnie podejdzie do rejestrów. Wprowadzenie rejestrów na wody pstrąga i lipienia a po pewnym czasie na pozostałe wody pozwoli zastosować takie mechanizmy aby zdobyte informacje służyły konkretnemu celowi a nie były tylko wypełnieniem obowiązku wynikającego z Rozporządzenia. Minęło 7 lat i niestety moje zastrzeżenia nadal są aktualne. Rejestracja połowów w wykonaniu PZW to najczystsza fikcja, niczemu nie służąca. Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi powinien jak najszybciej uzupełnić zapis o obowiązkowej rejestracji połowów, który zobowiązuje wszystkich użytkowników wód do corocznego publikowania wyników wynikających z Rejestrów Połowów. Dopóki takiego zapisu nie będzie, leniuszki w Okręgach i Zarządzie Głównym, nadal będą traktowali Rejestry Połowów jak zło konieczne i nie zrobią nic aby te dane stały się podstawą do racjonalnych zarybień. Jak traktuje stowarzyszenie obowiązkową rejestracje połowów najlepiej to pokazuje sytuacja w Okręgu PZW Poznań, gdzie nigdy nie wprowadzono rejestrów. Po prostu olano Rozporządzenie Ministra. Jestem ciekaw jak ten fakt skomentuje Prezes Okręgu, kolega Musiał i jak wytłumaczy wędkarzom dlaczego postępował niezgodnie z prawem. Stowarzyszenie się rozłazi w szwach. Nikt nad niczym nie panuje. Zasada róbta co chceta wykreowana przez ojca założyciela zbiera swe smutne żniwo. Można się zastanawiać dlaczego Zarząd Główny PZW tolerował fakt, że w Okręgu poznańskim nie było obowiązku rejestrowania połowów. Teraz gdy brak wpisu w Rejestrze Połowów skutkuje grzywną w wysokości 200 złotych w Okręgu Poznań dostali na łeb i wymyślają takie cuda, że to się nawet mędrcom Syjonu nie śniło.
Sprawa z rejestrami połowów jest trywialnie prosta. Im bardziej prosto zostanie to zrobione, tym obowiązek rejestrowania połowów będzie skuteczniejszy. Pierwszym warunkiem rejestracji jest ujednolicenie zasad i samych rejestrów. Na terenie Polski powinien być jeden wzór rejestru. Daje to wymierne korzyści bo wydrukowanie ponad 600 tyś egzemplarzy Rejestru jest kilkukrotnie tańsze niż drukowanie ponad 40 różnych rejestrów w ilości po 10-15 tysięcy. To jest jasne i oczywiste jak d.pa anioła, niestety niezrozumiałe dla chłopców z Twardej i to od kilku dobrych lat. Już dawno wiadomo, że beton jest niereformowalny. Po drugie, przypominam tzw działaczom, że zgodnie ze Statutem na terenie III RP działa tylko jedno stowarzyszenie o nazwie PZW z siedzibą w Warszawie. Kto nie wierzy niech zaglądnie do decyzji Sądu o rejestracji Polskiego Związku Wędkarskiego. Każdy z nas, posiadający legitymację członkowską PZW należy do tego samego Związku a nie do Związku w Poznaniu, Toruniu czy Pcimiu Dolnym. Być może podeszły wiek Prezesa i niezbyt lotny umysł ojca założyciela nie potrafią tego zrozumieć ale to już ich problem a nie ponad 600 tysięcznej rzeszy członków Związku. Zasada jeden Związek jedne zasady nadal obowiązuje niegramotni koledzy działacze. Po trzecie co wynika ze Statutu PZW każdy członek Związku ma prawo korzystać z całego majątku Związku na terenie całej III RP. Co jest majątkiem Związku chyba nie trzeba tłumaczyć, że są nimi także wody. Zarówno te, które wynikają z prawa własności jak i te będące w użytkowaniu. To nakłada na władze Związku obowiązek takiego ewidencjonowania połowów aby niezależnie od tego gdzie wędkarz łowi, rejestracja była skuteczna. I właśnie dlatego jeden rejestr daje takie gwarancje. Po czwarte, arkusze zestawieniowe muszą być wykonane w takiej technice edycyjnej aby zbieranie danych mogło być wykonane tylko w sposób elektroniczny. Mamy XXI-szy wiek a stowarzyszenie zarówno pod względem mentalnym jak i sprzętowym jest w wieku XIX-tym. Zestawienia danych nie zrobi ani ciocia Kazia bo jest ciocią Prezesa X ani wuja Leon bo jest wujkiem Prezesa Y. Przy elektronicznym przetwarzaniu danych, biorąc pod uwagę, że ostatnie zestawienia spływają w końcu kwietnia, pełne dane można mieć już w maju czy czerwcu. I nie potrzeba tworzyć żadnych wielkich centrów okręgowych, wystarczy jedno wspólne centrum, do którego będą spływać formularze z wszystkich Okręgów. Myślę, że więcej w tym temacie ma do powiedzenia Żbik, bo jest to jego profesja.
Reasumując, jeden Rejestr identyczny we wszystkich Okręgach i tyle zestawień zbiorczych z iloma dany Okręg ma podpisane porozumienia. Zestawienia zbiorcze to prosty wydruk i ich koszt to kwestia kilku groszy za sztukę. Wędkarz rozpoczynający łowienie wypisuje w rejestrze gdzie łowi, przykładowo Wisła Puławy a dopiero w zestawieniu zbiorczym wpisuje nr łowiska aby ten zapis był zrozumiały dla elektronicznego czytnika. Kompletnym nieporozumieniem jest wpisywanie ilości dni na łowisku. Nie ma takiej obligacji w Rozporządzeniu Ministra i jest to głupkowaty wymysł geniuszy z PZW. Wprowadziłbym również modyfikację aby zestawienie wód pstrąga i lipienia były oddzielne. Będzie to z korzyścią dla użytkowników tych wód a także dla samych wędkarzy i nie mam złudzeń, że ta grupa poprze takie rozwiązanie.
PZW się stoczyło na samo dno. W 600 tysięcznej organizacji zbyt mało jest wędkarzy a zbyt dużo osób całkowicie przypadkowych, którzy wędkarstwo traktują jak prymitywną rozrywkę. Taki model wędkarstwa zafundowali nam działacze, dla których jedynym elementem stała się kasa. Dla takich działaczy idealnym członkiem stowarzyszenia jest taki, który zapłaci i nic go więcej z PZW nie łączy a najmniej go łączy etyka. Aby być dobrze zrozumianym, nie idzie o to aby wędkarz chodził na zebrania Koła. Dzisiaj jest to bezsensowne. Nie pójdzie młody człowiek na zebranie Koła gdzie kilkunastu dziadków narzeka, że kiedyś to były czasy bo można było złowić i wziąć do domu tyle szczupaków ile się chciał, że nie wolno łowić na żywca lub, że nie wolno łowić podrywką. Tam się etyki nie nauczy a wręcz odwrotnie nauczy się jak być właśnie nieetycznym. On ma się także nauczyć i przestrzegać niepisanych zasad, takich jak odpowiedzialność za wody i ich rybostan. Ma się nauczyć, że RAPR jest tylko pewnym zapisem a oprócz tego jest przede wszystkim zdrowy rozsądek. Ma mieć świadomość tego, że karp jest świństwem wpuszczanym masowo do wody tylko dlatego, że jest to najbardziej prymitywny sposób udawania, że się zarybia. I ma mieć świadomość, że musi z tym walczyć na każdym kroku. Czego się nauczy młody adept wędkarstwa, który widzi jak odławia się masowo wpuszczone kilka dni wcześniej 30 centymetrowe karpiki? Nauczy się właśnie całkowitego braku etyki wędkarskiej, bo taki model prymitywnego i siermiężnego wędkarstwa proponują mu działacze odpowiedzialni za właściwą gospodarkę rybacko wędkarską. Moje wędkarstwo kształtował Wyganowski, Andrzejczyk czy Putrament. Tam nie ma miejsca na mięcho i nie ma miejsca na „najszlachetniejszą” rybę polskich wód jaką podobno w mniemaniu obecnych działaczy jest karp. Wyganowski nie pisał o rybach on pisał o wędkowaniu jako kontakcie z rybą i przyrodą. Bo takie jest przesłanie wędkarstwa a nie to co nam oferują „twardziele” z Twardej.
Na zakończenie coś z pogranicza groteski i nonsensu. Porozumienie Dolnośląskie postanowiło przebić swoją głupotą wszystkich i postanowiło zmienić Rejstru Połowów na Rejestr Wędkowania i Połowów. Wędkarz byłby zgodnie z tym fenomenalnym planem zobligowany do podawania nie tylko ilości oraz gatunków ryb ale także ile dni spędzał nad wodą i gdzie. Takie wścibstwo w języku potocznym nazywa się inwigilacją. Może tam także działa jakiś były generał Milicji który na inwigilowaniu opozycji zjadl wszystkie zęby i marzy mu sie powrót do przeszłości. Jak więc widać na załączonym przykładzie radosna "tfurczość" działaczy PZW nie zna granic. Jeśli na takim szczeblu powstają tak "genialne" pomysły to aż strach pomysleć co się lęgnie w głowach członków Narządu Głównego. Po prostu strach się bać.
Uzupełnienie tekstu.
Już po napisaniu powyższego tekstu i jego opublikowaniu na RO, zauważyłem, że w tekście nie ująłem istotnej informacji dotyczącej zestawień zbiorczych rocznych. Jak wiadomo od stosunkowo nie tak dawna, stowarzyszenie wreszcie po wielkich bólach, dorobiło się portalu internetowego. Portal jaki jest każdy może sie przekonać, wchodząc na niego. Najwięcej na nim jest lania wody i zdjęć ze spotkań ciężko pracującego Narządu Głównego, raczej niskich lotów. Może on jednak stać się doskonałym narzędziem do ewidencjonowania połowów przez wędkarzy, upraszczając całą operacje i zmniejszając koszty. Wędkarz zamiast mozolnie wypełniac długopisem egzemplarze zestawień zbiorczych rocznych, będzie sobie pobierał z portalu arkusz zestawienia, wypełniał go i przesyłał do centrum. Będzie więc to juz forma elektroniczna gotowa do obróbki bez konieczności stosowania czytników, co znacznie przyspieszy tworzenie bazy danych. Sądzę, że w obecnej chwili w ten sposób mozna zebrac dane od co najmniej 60% wędkarzy.
El otro del este autor : Ryszard Siejakowski » Más...
Revisiones y comentarios