Rybie Oko/Artículos/Publicaciones/Wędki i kajaki
Wędki i kajaki |
Temat może komuś sugerować sposób na wspaniałą traperską wędrówkę jakimś ładnym wodniackim szlakiem. Tak było kiedyś. Wędka i kajak nieźle się uzupełniały. Inne czasy, inne możliwości. I inni ludzie. Kajakami pływali miłośnicy przyrody, wodniacy. Obie pasje znakomicie do siebie pasowały i uzupełniały się.
Aż nastał czas biznesu...
Majowe popołudnie, słońce zniżyło się już za drzewa. Przesiane przez liście łagodnie rozświetla wodę nad którą unoszą się chmurki owadów. W ocienionych miejscach, pod okapem olchowych gałęzi, ustawiają się pstrągi. Czas na łowy.
Ostrożnie, ruchem prawie niezauważalnym zbliżasz się do wody. Starasz się wtopić w tło nadbrzeżnych drzew. Obmyślasz, jak stanąć i gdzie podać przynętę, tak, aby cichutko, niczym strącony z gałązki owad, padła na wodę i spłynęła wprost na stanowisko pstrąga. Składasz się, celujesz – przynęta lecąc musi ominąć zwisające gałęzie i upaść precyzyjnie co do centymetra. Już. Padła na wodę, zagłębia się, już czujesz, jak pracuje w nurcie. Zgadujesz, jak płynie i w którym jest miejscu. Kontrolujesz jej dryf, wiesz, spodziewasz się tego, że lada moment może nastąpić gwałtowne targnięcie – to, na co czekasz. To jest właśnie ta chwila, dla której tu jesteś, dla której przyjechałeś z daleka. I nagle słyszysz przeraźliwy łomot plastikowego kadłuba uderzającego w drzewo. Jasna cholera! Znowu płyną!
Dziesięć lat temu był ze mną na Roztoczu kolega z Belgii. Zachwycał się Wieprzem, Tanwią, okolicą. Pstrągami. Na koniec powiedział coś, co zabrzmiało jak wizja apokaliptyczna:
- Zobaczysz, za kilka lat ktoś tu wybuduje stanice kajakowe i o pstrągach będziecie mogli zapomnieć.
Niestety, miał rację... Jak grzyby po deszczu - albo raczej niczym chwasty - z roku na rok powstały wypożyczalnie. Ba, na Roztoczu rozwinął się cały kajakowy biznes! Właściciele gospodarstw agroturystycznych - tak to się szumnie nazywa – kupili kajaki, samochody i przyczepy do ich przewożenia. Ogłaszają się w internecie i niemal na każdym przydrożnym płocie. Zachęcają organizacją spływów. Ktoś powie:
I co w tym złego? Oni zarabiają, inni mają uciechę. Rzecz w tym, że odbywa się to kosztem pstrągarzy, kosztem gospodarki na wodach pstrągowych i kosztem środowiska. Właściciele kajaków są nastawieni na zysk, a nie ma w Polsce żadnych przepisów, które mogłyby ograniczyć ekspansję kajakarzy na rzeki. Na maleńkie roztoczańskie rzeczki, często węższe od długości kajaka. I płyną spływy Tanwią, Wieprzem. Po kilka, po kilkanaście i po więcej kajaków. Gromadnie, hałaśliwie. To nie są wodniacy – przyrodnicy. To są ludzie nastawieni na rozrywkę, dla nich im głośniej, im szybciej, im z większym wysiłkiem mięśni i większym chlupotem tym fajniej. A że się przy tym walnie w jakieś drzewo, to tylko dodatkowa atrakcja. Co ich obchodzą pstrągi, lipienie czy pstrągarze? Korzystają z wody, bo im wolno.
Kajakarze posuwają się nawet dalej niż im wolno, budują samowolnie pomosty do wodowania kajaków, czasem nawet usuwają leżące w wodzie drzewa. Dewastują rzeki. Kilka lat temu jacyś nieznani sprawcy ogołocili z leżących w wodzie drzew kilka kilometrów podlubelskiej Bystrzycy. Zniknęły dołki i rynienki, spłyciło się dno. Pozbawiono pstrągi kryjówek. Nikt się do tego nie przyznał, choć nietrudno zgadnąć, kto mógłby być zainteresowany usuwaniem przeszkód z rzeki.
Kajakowa stonka zaczyna swoją ekspansję już wiosną, a kończy jesienią. Największe nasilenie spływów oczywiście w weekendy. Płoszą leśną zwierzynę. Zostawiają po sobie sterty śmieci. Uniemożliwiają wędkowanie. Nic, tylko się wynosić.
Przyjdzie ktoś na Roztocze z drugiego końca Polski skuszony opowieściami o pięknych rzekach i wielkich pstrągach. Wybierze się na kilka dni i cóż? Musi ograniczyć wędkowanie do świtu...
Konieczne są przepisy regulujące korzystanie z rzek przez kajakarzy. Konieczne są ograniczenia dotyczące czasu i ilości spływów. Na niektórych odcinkach rzek powinien być wręcz zakaz pływania kajakami, ewentualnie dopuszczenie tylko wyjątkowo jednego czy dwóch spływów rocznie. Organizatorzy spływów powinni wziąć na siebie odpowiedzialność za uczestników, za to jak się zachowują i co zostawiają po sobie.
Im prędzej ten problem zostanie dostrzeżony i rozwiązany właściwie tym lepiej dla wszystkich. Zanim dojdzie do jakiegoś tragicznego w skutkach konfliktu...
El otro del este autor : Andrzej Trembaczowski » Más...
Revisiones y comentarios