Rybie Oko/Artículos/Publicaciones/Wędki i kajaki/Kruczek prawny na kajaki/Odsyłam do dyskusji
Odsyłam do dyskusji |
06 marzo 2010 17:14:26
![]() ![]() |
Relacionado con |
Wędki i kajaki
09 junio 2009
Temat może komuś sugerować sposób na wspaniałą traperską wędrówkę jakimś ładnym wodniackim szlakiem. Tak było kiedyś. Wędka i kajak nieźle się uzupełniały. Inne czasy, inne możliwości. I inni ludzie. Kajakami pływali miłośnicy przyrody, wodniacy. Obie pasje znakomicie do siebie pasowały i uzupełniały się.
Aż nastał czas biznesu...
09/06/2009 18:43
niestety Andrzeju, spotkała nas ta przyjemność polowania na ryby pomiędzy kajakami. W zeszłym roku trafiłem na d Wdę podczas rójki jętki majowej. kajaki plynęły do 19.00, wreszcie cisza, wypatrzyłem jednego godnego pstrąga, 5 minut podchodów w wodzie po uszy i.... wypłynęły nastepne kajaki. Nawet nie przeklinałem za bardzo, tylko na brzeg, sciągnąłem spiochy i 120 km do domu. w tym roku nie pojadę na jetke.
09/06/2009 19:50
"Dobrodziejstwa" mody kajakowej odczułem wielokrotnie na swej wędkarskiej skórze. Ile wyjazdów na kropkowane musiałem spisać na straty, lepiej nie mówić. Wiele razy kląłem jak szewc, gdy dwieście czy trzysta kilometrów, przejechanych samochodem, zakończyło sie ogladaniem kajaków czy słuchaniem przekleństw, podpitych kajakowiczów. Z mody na kajaki, stało się to zmora dla wędkarzy i zagrożeniem dla przyrody. Właściciele wypożyczalni kajaków, to jedna wielka mafia, która przez 5 czy 6 miesięcy musi się nachapać siana. W swym postępowaniu są bezwzgledni. Takie pojęcia jak szacunek dla przyrody, odpowiedzialność, w tym mafijnym światku nie istnieją. Wielokrotnie w swych wiosennych wyprawach na rzeki Pomorza czy nad Drawę, Piławę, patrzyłem zdumiony na "wyczyny" kajakowych "biznesmenów". Rzeki doszczętnie ogołocone ze zwalisk, rozwalone drogi dojazdowe do rzek, dzikie pola biwakowe. To codzienny obraz i skutek mody na spływy kajakowe. O powszechnym zwyczaju pozostawiania po sobie pozostałości, nie piszę, gdyż jest to oczywiste. Szanowny miłośniku ciszy i samotności, nie jedź nad Drawe, Pilawe, Radew, Parsete jesli nie chcesz dostac zawalu. A PZW jako uzytkownik nie ma prawa glosu. Smutna rzeczywistosc.
10/06/2009 15:07
http://pzw.w...der=asc&start=0
Andrzej
Jacek Starzyński <jstarUKRYTY@FILTRSPAMUkajak.USUNorg.USUNpl>
02/07/2009 08:00
Wędkarze, to aniołki po prostu. Zaśmiecone, zawalone petami, puszkami od piwa, butelkami, itp., itd, stanowiska wędkarskie to na pewno dzieło ... kajakarzy. A może Marsjan?
02/07/2009 10:28
Nikt nie napisał, że tylko kajakarze są winni stanowi czystości nad rzekami. Piszemy o rzekach na których odbywają sie spływy kajakowe. Pojedź na Piławę czy Drawę, przed sezonem kajakowym i po zakończeniu sezonu. Istne horrendum. Gdy widzę torbę foliową, wypełnioną po brzegi puszkami po piwie, po konserwach z resztkami chleba, gdzieś nad Drawą, Piławą czy Dobrzycą, to mam 100% pewności, że twórcą tego swoistego pomnika głupoty jest kajakarz. Gdy widzę przerżnięty na pół pień drzewa zalegający w nurcie, to też mam 100% pewności, że za tym kryje się ktoś związany z kajakarstwem. I nie zakrzyczysz rzeczywistości. Taka ona jest. Przyszedł czas aby te sprawy wreszcie ucywilizować i wyciagać surowe konsekwencje. Żadna rzeka nie wytrzyma hord kajakarskich w takich ilościach. Tu potrzebne są regulacje prawne i licencje spływowe aby w zdecydowany sposób zmniejszyć presję na niektóre rzeki. Jeśli tego sami nie zrozumiecie, to za kilka lat pozostaną Wam już tylko spływy po Wiśle, Odrze czy Warcie, chociaż ja proponowałbym Ner. Niezapomniane wrażenia estetyczno-zapachowe.
A wędkarze, oczywiście dokładaja do tego swoja cegiełkę i to niemałą. Piętnujemy to z całą surowością ale trudno przez internet dotrzec do ponad 600 tys wędkarzy, zwłaszcza tych starszych aby pokazać cały bezmiar głupoty i nieodpowiedzialności w stosunku do natury. A teraz proponuje aby pan pojechał nad Piławę w okolicach Zdbic. Jest tam zlokalizowane pole biwakowe specjalnie dla kajakarzy. Życzę miłych wrażeń i zapewniam pana, że wędkarza pan tam raczej nie spotka. Może to otworzy panu oczy na problem.
Piotr Zieleniak <p_zieleniakUKRYTY@FILTRSPAMUwp.USUNpl>
10/06/2009 20:30
12/06/2009 12:11
10/06/2009 10:09
Stowarzyszenie Wędkarzy Internautów wysłało w tej sprawie do Ministra Środowiska pismo następującej treści:
S t o w a r z y s z e n i e W ę d k a r z y I n t e r n a u t ó w
4 maja 2009 r.
Pan
Prof. dr hab. Maciej Nowicki
Minister Środowiska,
ul. Wawelska 52/54,
00-922 Warszawa
Szanowny Panie Ministrze!
Chcielibyśmy zwrócić uwagę na problem ruchu kajakowego na małych rzekach. Problem powstał z chwilą lawinowego rozwoju firm organizujących spływy i z każdym rokiem nasila się. Szczególnie jaskrawo widoczny jest na Roztoczu. Dotychczasowe przepisy prawa nie regulują sposobu korzystania z rzek przez użytkowników i organizatorów spływów kajakowych. Właściciele kajaków mogą więc korzystać z rzek w sposób całkowicie dowolny bez ponoszenia z tego tytułu jakichkolwiek zobowiązań. Ekspansja kajakowego biznesu na małe rzeczki staje się coraz bardziej uciążliwa dla środowiska. Niszczone są koryta rzek i ich brzegi, usuwane naturalne przeszkody stwarzające mikrosiedliska, płoszone są ryby i nadwodne ptactwo. Brzegi pokrywają sterty śmieci. Masowy ruch kajaków koliduje z interesami innych użytkowników wód. Na wodach krainy pstrąga i lipienia w znacznym stopniu ogranicza, jeżeli nie uniemożliwia, prowadzenie gospodarki rybacko-wędkarskiej. Kajaki niszczą tarliska ryb i ich ostoje, a ich częsty ruch uniemożliwia żerowanie pstrągów i lipieni. Niepokojone ryby migrują w dół rzek. Spływy kajakowe uniemożliwiają też wędkowanie. Łowienie pstrągów i lipieni to ciche samotne podchody - całkowicie odmienna forma korzystania z wód, jakże inna niż gromadne i hałaśliwe spływy, nieprzystające do scenerii ostatnich dzikich rzek Pomorza czy Roztocza.
Wędkarzy mamy obecnie w Polsce kilkaset tysięcy, z tego około 10 % jest zainteresowana wodami zamieszkiwanymi przez pstrągi i lipienie. Pstrągarze korzystają z tych rzek codziennie, przez cały rok, gdyż okresy łowienia pstrągów i lipieni wzajemnie uzupełniają się. Opracowywane nowe zasady połowu - bardziej ograniczające eksploatację - czynią taką formę korzystania z zasobów przyrody najmniej inwazyjną i najmniej uciążliwą. Na małych rzekach wędkarstwo pstrągowe jest zatem daleko korzystniejszą formą rekreacji, dającą radość większej ilości użytkowników, przez dłuższy czas i w sposób bardziej przyjazny dla przyrody.
Polski Związek Wędkarski jako dzierżawca wód ponosi niemałe koszty tytułem zarybień i ochrony, jak również poprzez opłaty dzierżawne. Trudno także przecenić pracę tysięcy osób zaangażowanych społecznie. Żywiołowy rozwój kajakowego biznesu niweczy te wszystkie wysiłki. Właściciele firm kajakowych, organizatorzy spływów, czy też ich uczestnicy, z tytułu korzystania z rzek nie ponoszą żadnych kosztów. Darmo użytkują dobra przyrody, niszcząc je. Wobec braku regulacji prawnych maksymalnie eksploatują rzeki, kierując się jedynie biznesową kalkulacją. Z kajakowych spływów korzyści czerpią przede wszystkim ich organizatorzy. Tracą inni użytkownicy wód, cierpi środowisko naturalne. W chwili obecnej brak jest przepisów, które pozwoliłyby na ograniczenie presji kajakowego biznesu na rzeczki. Ich opracowanie staje się palącą potrzebą.
Bardzo proszę Pana Ministra o zainteresowanie się tym problemem i o pomoc w opracowaniu stosownych regulacji prawnych.
Z wyrazami szacunku,
Andrzej Trembaczowski
Prezes Stowarzyszenia
Do Wiadomości:
1. Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska, Michał Kiełsznia, ul. Wawelska 52/54,
00-922 Warszawa
2. ZG PZW, ul. Twarda 42, Warszawa, 00-831 Warszawa,
3. WWF Polska. ul Wiśniowa 38, 02-520 Warszawa.
Warto, aby wszystkie polskie salmokluby oraz organizacje ekologiczne także zabrały głos w tej sprawie. Prosimy o poparcie - piszcie do ministra.
Andrzej
10/06/2009 20:50
Mam sporo wątpliwości i mieszanych uczyć związanych z tym tematem.
Z jednej strony nie widzę żadnej różnicy pomiędzy wędkarzem i kajakarzem.
Z drugiej strony widzę jednostronny konflikt - tj. kajakarze nie widzą problemu, problem widzą wyłącznie wędkarze.
Jedni i drudzy niszą rzeki, jedni i drudzy śmiecą straszliwie. Różnica tylko taka, że wędkarze płacą haracz PZW.
Za co płacą? Czy muszą? - Płacą chyba za wyłowione ryby, jednak nie muszą, to ich własna wola. Jeśli jednak płaca to są świadomi, że pewnie mogą gdzieś pływać kajaki. Mimo wszystko decydują się jednak płacić. Wniosek .... jednak mimo wszystko się opłaca!
Wody otwarte, lasy - to dobro wspólne. Moim zdaniem tak winno pozostać. Jednak wypada uregulować prawnie ogólne zasady korzystania z tego dobra (ot, choćby w sprawie śmiecenia). Tu widzę główny problem i baki w ustawodawstwie.
10/06/2009 21:21
Masz wątpliwości? Każdy je ma. Kilkanaście lat temu, kajaki nie były problemem. Dzisiaj są. Tak zwany romantyzm kajakowy, można sobie włożyć pomiędzy bajki. Dzisiaj to jest przemysł i masówa. Dwa lata temu w jeden dzień, na Drawie przedefilowało mi ponad 200 kajaków. O łapaniu ryb mogłem zapomnieć. Piszesz, że kajakarze przeszkadzaja wędkarzom, a wędkarze nie przeszkadzaja kajakarzom. Nie chcę być złośliwy ale jesli przywiążę do żyłki dusze od żelazka i zacznę ciepac na lewo i prawo, nie zważając na kajaki, to zapewne zacznę im przeszkadzać. Jest pilna potrzeba uregulowania tych spraw. Jesli tego nie zrobimy, to wędkarze i kajakarze zniszczą większość ładnych rzek. Nie może byc tak, że jadę na rzekę, płacę za licencję i nie moge łowić, bo płyną kajaki. To jest zwykłe kanciarstwo. Nie musze łowić codziennie ale niech beda dni dla kajakarzy i dla wędkarzy, aby jedni drugim w drogę nie wchodzili. I to jest jedna strona medalu. Jest druga, bardziej brzemienna w skutkach. To niszczenie zwalisk, czyszczenie rzek, tworzenie dzikich miejsc biwakowych przez mafię związaną z wypożyczaniem kajaków. Robia to bezkarnie, często za przymknięciem oka miejscowej władzy, która czerpie z tego profity, zarówno dla gminy jak i własnej kieszeni. Jestem za tym, aby przyłapanemu na takim procederze walnąć taka sama kare jak za ścięcie drzewa. Jak go walnie po kieszeni na kilkanaście tysięcy, to przestanie rżnąć piłą spalinową zwaliska i zwalone drzewa.
10/06/2009 23:00
Przyroda, cisza, odpoczynek...
Te filmiki pokazują jak to wygląda
http://www.y...h?v=-1GzWhHb2Oo
http://www.y...feature=related
http://www.y...feature=related
http://www.y...feature=related
Dzicz.
Na małych roztoczańskich rzeczkach - kilka razy mniejszych niż te na filmach - takie zachowanie to barbarzyństwo.
Nadmiar energii powinno się tracić na siłowni, resztki dzikiej przyrody zostawcie w spokoju!
Andrzej
10/06/2009 23:36
Nie widzę nic złego na tych filmach.
10/06/2009 23:50
Nie chodzi o to, że tam się dzieje coś złego, ale o to, że nie wszędzie takie zabawy pasują.
Na filmach pokazano spływy większymi rzekami (chyba Drawą?), roztoczańskie ciurki są miejscami węższe niż długość kajaka i podobne zabawy jak na tych filmach nie są tam obojętne dla przyrody.
Nie chodzi o spokojne przepłynięcie kajakarza-turysty, ale o masowy żywiołowy ruch dziesiątkόw kajakόw dziennie! Pstrągarze nie mają czego tam szukać. Cała gospodarka pstrągowa na tych rzekach bierze w łeb...
Andrzej
10/06/2009 21:29
Przyroda, cisza, odpoczynek...
Te filmiki pokazują jak to wygląda
http://www.y...h?v=-1GzWhHb2Oo
http://www.y...feature=related
http://www.y...feature=related
http://www.y...feature=related
Dzicz.
Na małych roztoczańskich rzeczkach, kilka razy mniejszych niż te na filmach takie zachowanie to barbarzyństwo.
Owszem, kajakarze nie widzą problemu - bawią się dobrze. Rόwnie dobrze bawiliby się i na sztucznym torze wodnym. I gdyby właściciele kajakowego biznesu takowe stworzyli, wszystko byłoby OK.
Nadmiar energii powinno się tracić na siłowni, ostatki dzikiej przyrody zostawcie w spokoju!
Andrzej
10/06/2009 23:00
Proponuje pojechać na Piławę w szczycie sezonu kajakowgo. Okolice Zdbic. To jeden z etapów spływu kajakowego. Tutaj zlokalizowane jest pole biwakowe dla "miłośników" kajakarstwa i piękna przyrody. O zmierzchu rozpoczyna sie horror. Pijackie śpiewy, bluzgi, niejednokrotnie bójki. Noca odgłosy jak w agencji towarzyskiej. Rozrzucone wszędzie kondomy i puszki po piwie to widoczek codzienny. A na stronach internetowych peany o pięknie przyrody, o krystalicznej wodzie i parę innych bajerów. Do tej krystalicznej wody wylewa się resztki jedzenia i myje sie w niej naczynia. "Koszmar z ulicy wiązów" to mały pikuś przy tym, co tam sie wyczynia. Kajakowe sk...syństwo należy nazwac po imieniu. Żadne rzeki tego nie wytrzymają.
10/06/2009 23:28
Problem Ryśku w tym, że lat temu X, jako wodniak i wędkarz jednocześnie, dokładnie w tym samym miejscu stawiałem swój namiot (zwykle samotny), szedłem do sklepu po piwo (choć puszki i inne śmieci raczej zawsze zakopywałem), szedłem na ryby (jeszcze tam były), piłem wodę z rzeki (dawało się), miskę też myłem w rzece... itd.
Generalnie problem powstał na skutek skali zjawiska. To dlatego nie odwiedzam Mazur od X lat (nie lubię gówna na gównie). Problem jest w mentalności ludzi i jakimkolwiek braku kontroli ich poczynań! Już to widzę jak np. w Wielkim Kanionie, ktoś odważy się na takie ekscesy.
10/06/2009 23:43
...Generalnie problem powstał na skutek skali zjawiska. To dlatego nie odwiedzam Mazur od X lat (nie lubię gówna na gównie). Problem jest w mentalności ludzi i jakimkolwiek braku kontroli ich poczynań!...
Tak, tak właśnie!
Mamy te same odczucia. Na Mazurach nie byłem już kilkanaście lat i jakoś mnie tam nie ciągnie...
Czy tak samo mam rezygnować z następnych miejsc?
Przyjdzie kolej na moje ulubione lasy – bo ktoś zacznie po nich jeździć terenόwkami, quadami, może nawet czołgiem?
Tak, chodzi o skalę zjawiska. O nadmierną eksploatację. Dawniej to byli miłośnicy, dziś są klienci, ktόrych napędza się reklamą – bo za tym stoi biznes. Czy jednak tylko pieniądz się liczy?
Nie mamy w Polsce nadmiaru dzikiej przyrody...
Andrzej
17/06/2009 18:45
Zrobiłem sobie chwilę wolną od nauki. Wpadam na RO i widzę interesujący tekst i dyskusję jaką wywołał.
Niestety skala zjawiska jest już duża, a w najbliższych latach, jeśli nie znajdzie się jakiegoś wyjścia, urośnie jeszcze bardziej. Nie znam problemów związanych z kajakami. Rzadko widuję je tam gdzie jeżdżę, częściej spotykam nieznośnych biwakowiczów i nienormalnych wędkarzy.
Marzy mi się własne kanu, którym mógłbym pływać, podglądać naturę i łowić ryby oczywiście . Jednak na wszystko co piękne, pchanie się z łajbą na niewielkie siurki, śmiecenie, hałasowanie? Za to powinna być chłosta. Raz tylko zdarzyło mi się spotkać nad wodą takie kajakowe debilstwo.
Co do bliskich tobie lasów Andrzeju, mi także są one niezwykle bliskim miejscem. Ostatnio jednak pojawiły się w Polsce quady - niech piekło pochłonie te cholerne maszyny i psycholi tym jeżdżących. Ja rozumiem przejażdżkę, naprawdę rozumiem, że trzeba się wyżyć, odreagować, lecz nie w ten sposób jak oni to robią! W tym roku byłem na wycieczce po moim regionie, organizowana była przez jednego z wykładowców. Pokazał nam torfowisko, zupełnie dystroficzne - unikat! - wełnianka i mchy torfowce wielkie w pół łydki. A co na ścieżce obok? Ślady tego dziadostwa!
A powiedz takiemu jełopowi, że ustawa o lasach zakazuje urządzania takich eskapad, że jeśli już, to wolno przejechać tylko wyznaczoną drogą. Za taką uwagę to jeszcze w twarz można dostać. Dwa tygodnie temu, nad Zalewem Wiślanym mało mnie jeden quadowiec nie rozjechał i nawet się nie zatrzymał aby spytać czy przypadkiem nic mi nie jest.
A i jeszcze ten cały paintball który zauważyłem na jednych z filmików jakie nam zaserwowałeś. To tez jest jakaś paranoja żeby takie czuby po lesie biegały. Niech sobie znajdą jakieś opuszczone hale fabryczne, czy inne odpowiednie miejsce.
Chamstwo, debilstwo i złe obyczaje. Społeczeństwo nam się uwstecznia. Niedługo będzie jak za wikingów - wpadną, zrobią burdę, zgwałcą, najedzą się, napiją, zabawią i smutek po sobie pozostawią.
Czy ludzie naprawdę oleju już w głowach nie maja? Naoglądali się telewizyjnej durnoty i strugają cwaniaka?
Mateusz
18/06/2009 16:05
Różne są gusta i różne potrzeby i nic w tym złego, że jeden woli spędzać czas w ciszy drugi szuka wyżycia się.
Problem w tym, że terenów mamy ZA MAŁO.
I tu stąd się biorą kolizje. I to trzeba uregulować.
Niech będą miejsca i dla quadów, i dla terenówek, i dla wszelkich innych form ekstremalnego wyczynu. Jest taka potrzeba? To trzeba zorganizować możliwość jej spełnienia.
Rzecz w tym, że życie wyprzedza przepisy. Trzeba dostrzec, co jest nadrzędne. W tym przypadku przepisy o ochronie przyrody (wszelkie z tym tematem związane) ograniczające negatywny wpływ (także i nasz wędkarski).
I to musi być nadrzędne.
Następnie nie wchodzenie sobie w drogę.
I wreszcie, dlaczego by nie stworzyć miejsc dogodnych do uprawiania takich form wypoczynku?
Jeżeli ogranicza się produkcję rolną (nie wiem na ile słusznie, ale to inne zagadnienie) to dlaczego by nie wykorzystać niektóre tereny na poligony? Takie do jazdy quadami i czymkolwiek innym? Przecież można je urozmaicić, specjalnie zachować tam błoto, mokradła itp. Stworzyć tor przeszkód. Właściciel takiego terenu ma pełne prawo aby organizować na nim co sobie chce, ale już nie w terenach ogólnie dostępnych! Nie w lasach, nie na wodach, w każdym razie nie w sposób niszczący te tereny i nie w sposób ograniczający prawa i możliwości innych.
I to trzeba PILNIE dostrzec.
W tym problem masowych spływów kajakowych, zwłaszcza tych komercyjnych, gdzie kajaki pełnią rolę objazdowej karuzeli z wesołego miasteczka.
Andrzej
19/06/2009 11:14
Zgadza się. Narzędzie musi być, bo to co się teraz dzieje to czyste bezprawie.
nie zabraniam nikomu się wyżywać - to w końcu jest bardzo potrzebne - czasem trzeba odreagować w ten czy inny sposób. My jednak wiemy, że należy to robić z głową i w miejscu do tego odpowiednio przygotowanym i przeznaczonym. Co do lasów to ustawa o lasach co nieco reguluje, lecz trudno sobie wyobrazić, że leśniczy, służby leśne lub policja będą biegać po kniei w pogoni za quadami itp. jest to dobro otwarte szeroko dla wszystkich, jak wygląda korzystanie z niego dobrze wiemy.
taki sam mamy problem z wędkarstwem. Od jakiegoś czasu pojawiły się kajaki. Wiem o co Ci chodzi Andrzeju. Podzielam Twoje zdanie. Trzeba to nareszcie uregulować.
Mateusz
tomasz Płonka <tpfishingUKRYTY@FILTRSPAMUpoczta.USUNfm>
17/06/2009 16:00
Piszę jako niezarejestrowany, bo nie mam juz siły logować się ponownie....
Mam dla was pomysły:
1. Rzut krowim plackiem w kajakarzy, zza krzaka, albo z mostu i natychmiastowa ucieczka rowerem
2. Rozwieszenie na drzewach nad nurtem rzeki kawałków miesa owinietych gazą. Białe robaki powinny wpadać za kołnierze kajakarzy, smród niech drażni ich nozdrza a roje much niech wpadają do rozwrzeszczanych gąb. Wpadające do wody robaki powinny zwabić w końcu tą jedyną rybę z kilometra rzeki, wędkarz będzie mógł wreszcie zobaczyć co to ryba
3. Wbijanie nocą pali w dno, których szczyty będą tuż pod powierzchnią wody, na które nadziewać się będą kajaki, dziurawić i tonąć.
4. Rozkładanie wokół pól biwakowych pustych słoików po dżemie, do których zlatują się osy ze wszystkich stron swiata
Zakładam się o wszystkie moje woblery pstrągowe, że zmasowana akcja na jakiejś rzece da szybsze, pewne, trwałe rezultaty.
To były pomysły gratiws, publiczne, bardziej wyrafinowane, a nawet perwersyjne, tylko na priv.
10/06/2009 23:11
Zerknijmy na problem okiem wodniaka. Takiego z tych przyzwoitszych. Wysiada sobie na brzeg rzeczki a tu co... tyfus, tyfus i jeszcze większy WĘDKARSKI tyfus.
Czy wędkarze są święci? Nie niszczą rzek? Nie niszą lasu? Nie brudzą? Nie potrafią np. przekopać szpadlem "pół" rzeki na terenie rezerwatu Drawy w poszukiwaniu minogów (tych pod ochroną!!!) na przynętę (SAM jestem świadkiem)???
Bądźmy obiektywni Ryśku!!! Jednak ... ogólnie pojęty problem NADMIERNEJ EKSPLOATACJI widzę.
10/06/2009 23:33
Wędkarze – jeżeli weźmiemy wszystkich jako całość – wcale święci nie są i też mają swoje na sumieniu. Doskonale to wiemy i z tym walczymy. Ale to nasz wewnętrzny problem i sami powinniśmy sobie z nim poradzić (choć dobrze wiemy jak to powoli idzie ) )
Tu jednak jest problem z ktόrym sami sobie nie poradzimy i potrzebne są regulacje prawne. Może zawarte w Prawie wodnym? Może w w rozporządzeniu ministra? Może w lokalnych porozumieniach? Nie wiem, ale im prędzej takie regulacje zostaną przyjęte, tym lepiej.
Andrzej
p.s.
Jeżeli chodzi o roztoczańskie wody pstrągowe, to widać tam zmiany na lepsze. Wody są coraz lepiej pilnowane, a syf na brzegach to raczej nie po pstrągarzach (choć są wyjątki).
10/06/2009 21:45
Darku, ja też mam wspaniałe wodniackie wspomnienia, ale to było co innego. I to się już nie wrόci.
Dawne kajakarstwo nie było tak inwazyjne dla środowiska. Nie ta skala. Zresztą Czarna Hańcza czy Rospuda, czy inne znane trasy, są kilka razy większe od tych roztoczańskich rzeczek. Nawet Pilawa jest od nich większa.
Pewnie, przyroda jest dobrem wspόlnym – ale ma swoje granice możliwości. Rzecz w tym, aby rozsądnie z niej korzystać. To dotyczy także Tatr, także jaskiń, także kopalni w Wieliczce. Nie można postawić na żywiołową i nieograniczoną eksploatację. Muszą być określone granice.
My wędkarze także nie możemy dziś łowić tak, jak 40 lat temu – musimy się ograniczać. Inni użytkownicy wodni także powinni. Potrzeba wprowadzić jakieś zasady korzystania dla kajakόw i o to mi głόwnie chodzi. Przecież można ustalić na jakich rzekach jakie natężenie ruchu wodniackiego jest dopuszczalne? To da się zrobić, tylko oby ktoś zechciał dostrzec ten problem, zanim dojdzie do ostrej wojny...
Andrzej
10/06/2009 22:40
Problem faktycznie istnieje. Dowodem fakt, że temat jest poruszany.
Nie neguję jego istnienia. Nie neguję problemów nadmiernej eksploatacji dóbr wspólnych.
Niestety nie widzę, na dziś, rozsądnych rozwiązań. Dobrym przykładem ich kompletnego braku to właśnie i Tatry i Wieliczka.
Regulacja natężenia ruchu wodniackiego? Hmmm, jak to sobie wyobrażasz?
Ja widzę tylko jedną realna metodę. Całkowity zakaz. Jeśli tak, to ... i pewnie zakaz wędkowania też, pozostając logicznym w ochronie tego dobra jakim ma być dana rzeka. Ew. w dni parzyste wędkarze a w nieparzyste wodniacy (lub coś w tym stylu). Tylko co zrobić jeśli wodniak jest akurat wędkarzem?.
Jeśli tak, to OK. Uznaję to za sprawiedliwe i sensowne.
10/06/2009 22:56
Uważam, że sytuacja wymaga określenia zasad korzystania z rzek także przez kajakarzy. Na większych rzekach kolizji z wędkarstwem nie ma – może wynikać nawyżej z braku poszanowania wzajemnego – ale na małych rzekach jest. Na niektόrych rzeczkach spływόw wcale nie powinno być, gdyż nieuchronnie będą niszczone siedliska ryb i tarliska. Ruch wędkarski na niektόrych rzekach także powinien być ograniczony – o tym dyskutujemy tutaj od dawna (limity połowόw, limity wejść na wodę itp.).
Na jeszcze innych rzekach , nieco większych, powinne być ustalone zasady koegzystencji.
To wszystko jest możliwe, ale obecna sytuacja prawna nie zmusza kajakarzy do ograniczeń. I korzystają z tego. Pewnym wyjściem mogłyby być tu przepisy ochrony przyrody. Np. na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego jest zakaz wędkowania i jak pisze na stronie RPN: „Zgodnie z zasadami turystycznego udostępnienia Parku inne formy niż turystyka piesza wymagają zezwolenia Dyrektora Parku.”
Problem powinien zostać uregulowany prawnie.
Andrzej
13/06/2009 09:21
Witam wszystkich na tym forum.
Andrzej masz słuszną rację w sprawie kajaków nić się nie zrobi w pojedynkę bo wyglądałoby to jak walka z wiatrakami.Plaga spływów istnieje i daje się odczuć już w całym kraju i dlatego musimy wspólnie dążyć do rozwiązania w jakiś sposób ten problem.
Pozdrowienia od Salmo Club Roztocze
Wojciech Grabowski <> , WojciechGrabowski <>
21/06/2009 09:30
Winą za śmiecenie i niszczenie środowiska wodnego i w jego pobliża można obarczyć prawie wszystkich użytkowników wód a nie tylko kajakarzy. Jestem i wędkarzem i wodniakiem. Przepłynąłem dobrych kilkaset kilometrów po szlakach wodnych . Nigdy na spływach zorganizowanych. Pływałem również po Drwęcy i Brdzie. Łowię w pobliżu Pojezierza Brodnickiego.
I co widzę:
-samochody wędkarzy stojące zaraz przy wodzie
-dziesiatki kilogramów zanęty wrzucane do wody powodujące po kilku latach rozrost roślinności nieznanej dotychczas w tej wodzie
-oznaczanie miejsc wędkowania bojkami z plastikowych butelek l plastikowych sznurów nie usuwane przez całe lata
-uważanie przez wędkarzy części jezior za swoja własność / nie pływaj tutaj bo zanęcałem/
- hałdy śmieci przy wodzie w pobliży stałych miejsc wędkowania
- wydeptana do cna roślinnośc
- zniszczone uprawy w miejscach dojazdu do wód , itd
ale również:
- ogrodzenia nowych posiadłości wprowadzone do wody/Drwęca, Brda ,Szczurkowo , Okonin itd /.Skutkiem tego jest to,że wędkarz nie ma dostępu do wody.
- zagrodzenie dostepu do wody przez ośrodki wypoczynkowe w tym administrowane przez samorządy
- nadmierna ilośc środków pływających na małych jeziorach.
Jeżeli dorzuci się do tego śmieci pozostawione przez pozostałych to bierze zgroza.
Zachowanie się członków spływów zalezy tylko od ich kultury /widziałem kiedyś zaśmiecony las po zbiorowym polowaniu organizowanym przez koło łowieckie/i nie uważam że należy stosować zakazy.Chyba żeby ograniczyć organizowanie spływów masowych na rzekach małych.Zakazy prowadzą w prostej linii do dolszego podziału wód na " dla nas" i dla "reszty".
Jako wędkarz uwazam że Związek /Toruński/ za mało robi jeżeli chodzi o udostepnienie wód dla wędkarzy. W całe rejony Pojezierz Brodnickiego nie można dotrzeć z przenośną łodzią bo nie ma umowy z Lasami. Były wydawanie specjalne "zezwolenia" dla wędkarzy na dojazd do jezior i okazało się że drogi w nich wymienione są ogólnie dostepne i może nimi jeżdzić każdy.Do niektórych jezior praktycznie nie można dojechać zeby zdjąć i zwodować małą łódkę, a niektóre wymieniony w "pozwoleniu" dojazd mają zagrodzony prywatnż posiadłością.
Do całych kilometrów Drwęcy nie można się dostać bo prowadzą do niej drogi leśne odległe od głównego traktu.
Zgodne z Ustawą o Lasach Państwowych pszczelarz i myśliwy mogą do lasu wjechać a wędkarz nie.
Kończę bo zaczynam marudzić.
Pozdrawiam Wojciech Grabowski
22/06/2009 09:53
Coraz więcej jest chętnych do korzystania z dóbr Przyrody, a jej możliwości są ograniczone. Masowa presja nieuchronnie prowadzi do zniszczenia i ograniczenia być muszą.
Tu przedstawiłem konkretny problem: nadmiernego ruchu kajaków na małych pstrągowych rzeczkach. Problem pilny i wymagający uregulowania, zanim te małe rzeczki zostaną zajechane.
Andrzej
11/06/2009 13:52
Chyba mam coś, co się mieści w obecnych przepisach prawa.
1.Zauważmy, problem powstał z chwilą rozwoju kajakowego biznesu.
2.Dotychczasowe przepisy (ustawa Prawo wodne) postrzagają PŁYWANIE kajakami jako korzystanie z wody na zasadach powszechnych.
Pływanie, ale nie ZARABIANIE NA UDOSTĘPNIANIU KAJAKÓW!
Czy zarobkowe organizowanie pływania mieści się w tym powszechnym korzystaniu z wόd?
Czy nie powinno być traktowane podobnie jak inne formy zarobkowego wykorzystywania wody?!
Czy właściciele kajakόw udostępnianych za odpłatnością i organizatorzy spływόw nie powinni zatem uzyskiwać na swoją działalność pozwolenia wodnoprawnego? Podobnie jak ktoś kto pobiera wodę, jak ktoś, kto odprowadza ścieki?
Czy na takiej rozprawie wodnoprawnej nie powinni pojawić się rόwnież przedstawiciele innych użytkownikόw rzeki?
Czy nie powinne tam zostać ustalone szczegόłowe ZASADY KORZYSTANIA z rzeki przez właścicieli kajakόw?!
Gdyby coś podbnego wprowadzono, zmuszono by tym samym właścicieli wypożyczalni kajakόw do starania się o takie pozwolenia i do uzgodnienia (a dalej do respektowania) zasad. I nie była by to już tylko ich dobra wola, ale wymόg prawny. I to by sprawę uporządkowało.
Uważam, że trzeba tylko aby ktoś kompetentny – może właśnie Minister Środowiska? – wypowiedział się w tej sprawie.
Andrzej
06/03/2010 17:14
17/06/2009 18:54
12/06/2009 10:18
Pomysł rozsądny i chyba faktycznie mający szansę.
12/06/2009 12:22
Marek Kędzia <>
30/06/2009 20:00
Tak właśnie jest z tymi kajakarzami, nic dodać nic ująć. Wszystko fruwa i ucieka, a najgorsze to jest właśnie to że ktoś przekształca rzeki w autostrady dla kajakarzy pozbawiając naturalnego schronienia ryby i inne stworzenia. Po takim kilkuletnim regularnym czyszczeniu w rzeczkach wody jest po kolana i nie ma nic oprócz cierników. Ptaki przy tej kawalkadzie wioślarzy nie mają szans aby coś odchować. Nie wiadomo kto wydaje pozwolenie na takie działania i kto to koordynuje bo nie jest to nikt związany z przyrodą lub jej ochroną i kto za to płaci?. Tymczasem rzeki te powinny być tylko udrożnione aby umożliwić spływ, a przeciętny kajakarz wybierający się na spływ musi wiedzieć o tym, że trzeba będzie wyminąć jakieś drzewo lub krzak i że wkracza do czyjegoś domu, gdzie wychowywane są młode i nie każde z tych stworzeń życzy sobie aby go przeganiano co chwilę w inną stronę. Natomiast co do kolegów wędkarzy to niestety część z nich to są po prostu zwykli śmieciarze, co przyniosą to zostawią często jeszcze "ulepszając" otoczenie łowiska, często dokładnie jest tak dzisiaj posprzątane na drugi dzień już jest śmietnik, no cóż aby przyjemnie posiedzieć nad wodą trzeba to po prostu posprzątać za kogoś.
Pozdrowienia