Techniczne sterowanie |
14 enero 2008 21:20:21
Nie wiem, jak długo jeszcze będzie trwało to wciskanie kitu i pozorowane, ale bardzo kosztowne działania „przeciwpowodziowe”? Kiedy znajdzie się mądry urzędnik, ktόry nie da się nabrać, odmόwi, zażąda ekspertyz, nie takich dla formalności, ale rzetelnych? Kiedy ktoś wreszcie pojmie, jak wielkie środki publiczne topi się w błocie? Dosłownie w błocie? Pieniądze, ktόre możnaby lepiej, znacznie lepiej wykorzystać?!
O zrozumieniu przyrody nie piszę, bo na to potrzeba wymianę pokolenia i edukacji od podstaw. Od przedszkola. Obecnie nie wiem czy choć dla 1 % ludzi rzeczywiście te sprawy są zrozumiałe i ważne? Ile razy zaczyna się rozmowę o rzekach, zawsze słyszę: „ale przecież człowiek jest ważniejszy”. Tak, jakby jedno było zaprzeczeniem drugiego. Jakby jedno drugiego nie uzupełniało. Jakby przyroda bya człowiekowi wrogiem, a człowiek nie był jej częścią. Brak zrozumienia, prymitywne myślenie rodem z komuny.
Jedyną nadzieję widzę w unijnych zakazach, ktόre choć może nie będą podyktowane troską o nasze środowisko, ale zwykłą walką o pieniądze, to jednak poskutkują. Jeżeli unijni komisarze wstrzymają dotacje na papranie rzek, to może w końcu ktoś zrozumie. Do kogoś może coś wtedy dotrze. Ktoś kogoś za to op.... tzn. doprowadzi do porządku. I może wtedy coś się zmieni? Tylko tych zmarnowanych rzek szkoda.
Tylko szkoda, że trzeba dopiero takich metod. Szkoda, że dopiero trzeba bata i obcej ręki. Ale tak to już u nas widać u nas jest...

Andrzej
![]() ![]() |
Relacionado con |
Zbiornik na Skawie nie powstanie do 2010
13 enero 2008
Origen: http://www.onet.pl/
Onet donosi - Gawłowski, odpowiadając w czwartek w Sejmie na pytania posłów w sprawie budowy tego zbiornika, przyznał, że budowę rozpoczęto już w 1986 roku. W 2005 r. przyjęto program inwestycji na lata 2006- 2010. Zakładano wówczas, że całkowite rozliczenie wszystkich prac nastąpi nie później niż w 2012 roku.
14/01/2008 13:50
Ciekawe jak długo jeszcze będziemy budować kolejne zbiorniki zaporowe, podczas gdy cywilizowany świat powoli je rozbiera, żeby odratować to, co pozostało ze zdewastowanych rzek?
I ile jeszcze "powodzi" musi przejść, żeby RZGW zrozumiało, że zbiorniki zaporowe nikogo przed dużą wodą nie uchronią?
Na razie te pytania chyba pozostaną bez odpowiedzi...
Budowa zbiornika jest kosztowna.
Budowa zbiornika jest ZAWSZE drastyczną zmianą w środowisku.
Budowa zbiornika musi więc zawsze być BARDZO MOCNO uzasadniona.
W tym przypadku, jeżeli rzeczywiście jest potrzebny zasób wody pitnej dla Krakowa, to jakiś argument za zbiornikiem jest. Nie wypowiadam się. Nie znam dobrze tematu. Mogę wypowiadać się ogólnie.
A ogólnie. Trzeba skończyć z jednym mitem, czas skończyć: ze zbiornikami "wielozadaniowymi". Wielozadaniowość to takie słowo-wytrych. Nie ma czegoś takiego. Jak coś jest wielozadaniowe, to tak naprawdę nie nadaje się dobrze do niczego. I tak jest ze zbiornikami. Jeżeli ma to być zbiornik wody pitnej, czy w gminie p.pożarowy, to z założenia ma być pełny. Jak ma być przeciwpowodziowy, to ma być pusty. Jak jest to zbiornik rekreacyjny, to też powinien być pełny. Jak ma służyć do prowadzenia gospodarki rybackiej to nie tylko powinien być pełny, ale jeszcze wahania lustra wody powinny być minimalne. Jak jest to elektrownia wodna, to zbiornik powinien być pełny (wiadomo, że jak elektrownia ruszy, to woda opada. Itd.
W każdym jednym przypadku cel jest inny i inne uzasadnienie potrzeb. Tylko... zwykle tak bywa, że temu, który decyduje, kto wydaje nie swoje przecież pieniądze, wcale takie dobre uzasadnienia nie są potrzebne. Aby miał podkładkę. Więc coś się tam napisze o „rekreacji”, „wodzie pitnej”, „wodzie dla rolnictwa” czy też ogólniej dla "potrzeb ludności", coś się tam napisze „o retencji”, o „ochronie przeciwpowodziowej”, o „energetyce wodnej” itd, itd. Cierpliwy papier wszystko przyjmie. Decyzje zapadną. Projektanci i wykonawcy forsę zgarną. I już. I jest cacy.
Zbiornik przeciwpowodziowy powinien być pusty. Najlepszym takim zbiornikiem jest po prostu dolina rzeki, taka, gdzie nadmiar wody, który chwilowo po obfitych opadach czy też topnieniu śniegów się nie mieści w korycie, może popłynąć całą doliną. Odnowi starorzecza, użyźni łąki. I taki wylew szkód nie zrobi, jeżeli wcześniej jakiś idiota nie pobuduje domów na zalewowym okresowo (co dziesięć czy sto lat) terenie. A wybuduje, jeżeli jakiś inny idiota na to pozwoli.
Jak jest, dobrze wiemy i duuuuużo jeszcze wody upłynie, zanim coś się zmieni.
Niestety...
Andrzej
14/01/2008 14:41
Tematu nie zgłębiłem do końca, więc nie chcę wyrokować. Ale obawiam się, że w Małopolsce są bardzo silne nastroje "antypowodziowe" i każdy inwestor, który tylko obieca miejscowej ludności, że rzeka przestanie im zagrażać, zjedna sobie sympatię. Jeśli ma to być rzeczywiście zbiornik wody pitnej dla Krakowa, to może i jest w tym jakiś sens (choć taki sam cel przyświeca i zbiornikowi Dobczyckiemu, i - choć na dużo mniejszą skalę - zbiornikom wodociągowym w Mydlnikach).
Ale niepokojące są te pobrzmiewające zawsze gdzieś między wierszami obietnice ochrony przeciwpowodziowej, mydlące ludziom oczy i wręcz zachęcające do prób budowania się coraz bliżej rzek. A w przypadku budowy na Skawie nikt nawet specjalnie nie ukrywa tych celów "przeciwpowodziowych".
Woda płynie, ludzie z pieniędzmi wciąż kłamią, naukowców nikt nie słucha - a kolejne kilometry rzek są bezpowrotnie niszczone... Szkoda...
14/01/2008 14:56
Nie wiem, jak jest z tym zbiornikiem, jakie są uzasadnienia. W tej sprawie nie zabieram głosu.
Ale masz rację, że u nas ciągle ochronę przeciwpowodziową próbuje się realizować środkami technicznymi. "Ujarzmianiem" rzeki. Budową wałów i zbiorników. Tak, jakby można było tą wodą w pełni sterować: zakręcić - odkręcić. Tylko, kiedy coś nie wyjdzie, to jest tragedia.
Wylewy są zjawiskiem normalnym, zgodnym z naturą. Są okresy suche i są deszcze. Wody więc płynie w rzece różna ilość. Czasem ledwo się sączy, a czasem się przelewa ponad koryto. Rzeka to całość. I dolina, i koryto, i starorzecza. Wypiłowana w podłożu dolina świadczy dokąd sięga woda. Czasem, nie zawsze, sięgnie wyżej i zawsze może ten teren zostać zalany.
Wylew nie powoduje strat o ile nie zostaną zniszczone domy, drogi, mosty itd. Więc najskuteczniejsze działania przeciwpowodziowe, to mądre planowanie przestrzenne. Zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Dawniej ludzie nie budowali się na zagrożonych terenach, chyba że stawiali domy prymitywne, których nie było im szkoda, których odbudowa nie była kosztowna. Nie jesteśmy Holandią, nie cierpimy na brak terenów, nie musimy wydzierać ziemi morzu. Po co więc zabudowywać tereny zalewowe?
Woda płynie, ludzie z pieniędzmi wciąż kłamią, naukowców nikt nie słucha - a kolejne kilometry rzek są bezpowrotnie niszczone... Szkoda...
Tak, tu masz rację.
Andrzej
14/01/2008 20:56
To jest prawda odwieczna, a jak widać dla naszych "poprawiaczy" rzek wciąż nieznana: rzeka raz płynie ciurkiem kilkudziesięciocentymetrowej szerokości, a innym razem kilkunastometrową falą. I żadne nasze wysiłki tego nie zmienią. To trzeba zrozumieć i nauczyć się po prostu mądrze z tym żyć.
Niestety nasza rzeczywistość wciąż wygląda zgoła inaczej. I tylko tych rzek wciąż i coraz bardziej żal
Pozdrawiam,
14/01/2008 21:20
Rόwnie dobrze by mogli rozpędzać chmury, jak Rosjanie przed defiladą na Placu Czerwonym. To by dopiero były koszty! I jakie zarobki! Kosmos!
Nie wiem, jak długo jeszcze będzie trwało to wciskanie kitu i pozorowane, ale bardzo kosztowne działania „przeciwpowodziowe”? Kiedy znajdzie się mądry urzędnik, ktόry nie da się nabrać, odmόwi, zażąda ekspertyz, nie takich dla formalności, ale rzetelnych? Kiedy ktoś wreszcie pojmie, jak wielkie środki publiczne topi się w błocie? Dosłownie w błocie? Pieniądze, ktόre możnaby lepiej, znacznie lepiej wykorzystać?!
O zrozumieniu przyrody nie piszę, bo na to potrzeba wymianę pokolenia i edukacji od podstaw. Od przedszkola. Obecnie nie wiem czy choć dla 1 % ludzi rzeczywiście te sprawy są zrozumiałe i ważne? Ile razy zaczyna się rozmowę o rzekach, zawsze słyszę: „ale przecież człowiek jest ważniejszy”. Tak, jakby jedno było zaprzeczeniem drugiego. Jakby jedno drugiego nie uzupełniało. Jakby przyroda bya człowiekowi wrogiem, a człowiek nie był jej częścią. Brak zrozumienia, prymitywne myślenie rodem z komuny.
Jedyną nadzieję widzę w unijnych zakazach, ktόre choć może nie będą podyktowane troską o nasze środowisko, ale zwykłą walką o pieniądze, to jednak poskutkują. Jeżeli unijni komisarze wstrzymają dotacje na papranie rzek, to może w końcu ktoś zrozumie. Do kogoś może coś wtedy dotrze. Ktoś kogoś za to op.... tzn. doprowadzi do porządku. I może wtedy coś się zmieni? Tylko tych zmarnowanych rzek szkoda.
Tylko szkoda, że trzeba dopiero takich metod. Szkoda, że dopiero trzeba bata i obcej ręki. Ale tak to już u nas widać u nas jest...
Andrzej
14/01/2008 21:42
Zastanawiam się czasem, czym powodują się ci wszyscy "poprawiacze"? Czy to "tylko" ignorancja i skrajny prymitywizm w postrzeganiu relacji człowiek-środowisko? Czy może, czego o wiele bardziej się obawiam, bo chciałbym zachować wiarę w ludzi, działanie z premedytacją? Bo przecież te same firmy, którym teraz płaci się olbrzymie pieniądze za wlewanie do koryt rzecznych setek ton betonu - za kilka, kilkanaście lat za jeszcze większe pieniądze będą za pomocą tego samego sprzętu ów beton z rzeki wyciągać! Czy aby ci ludzie nie węszą w tym wszystkim naprawdę grubego interesu?
Naprawdę chciałbym wierzyć, że to jednak "tylko zwykły" prymitywizm. Bo ten można leczyć. Chorej chciwości - nie.
14/01/2008 21:58
Obawiam się, że to działania na zimno i z wyrachowaniem. I nie ustaną, dokąd ktoś mądry nie przykręci kurka z kasą.
Nie było problemu na początku lat 90. bo nie było kasy. Teraz jest i to niemała. I można ją sobie cichcem przewalać, bo kogo to tak naprawdę obchodzi? Zresztą zawsze można powiedzieć, że „człowiek ważniejszy”...
Andrzej
15/01/2008 14:21
Mimo, że ogólnie się zgadzam co do przegradzania rzek, to mam swoje prywatne wątpliwości. Na dzień dzisiejszy w Skawie nie ma ryb, nie ma też wody. Brak wody jest spowodowany brakiem lasów, zeby to naprawić trzeba 30-50 lat. Dzięki zaporze na Sanie, poniżej jej jest w ogóle woda w rzece, gdy w innych rzekach oddalonych o 10-30km nie ma wody w lecie. Nie ma też ryb, a w Sanie są.
Woda bez ryb, bez duzych ryb, nie jest dla mnie nic warta, chyba że do picia
Może dzieki tej budowie, poniżej zapory będzie normalna rzeka, z normalnymi rybami, które będą miały choć cal wody nad płetwą grzbietową. Jesli będzie dolny upust wody, to będzie leciała zimna woda a nie zupa, która płynie w większości wód górskich latem. Może dzieki tej zaporze choć w kawałku rzeki będą ryby do łowienia. Jesli by tak było, to jestem za budową zaporówki - moze i na sandacza sie pojedzie, jak minie "bum" na szczupaki i okonie.
Pewnie mocno wsadziłem kij w mrowisko, ale o to chodzi
15/01/2008 15:53
Napisałem wcześniej, że budowa zbiornika jest bardzo kosztowna i że jest dla środowiska szkodliwa. I że w każdym przypadku musi być bardzo dobrze taka budowa umotywowana. Co nie znaczy, że z definicji trzeba być zawsze przeciw budowie zbiornika. Czasem mogą być argumenty za jego powstaniem i korzyści czasem mogą być większe niż straty.
Czasem.
Czasem nie znaczy zawsze.
Chodzi o to, by rozważono WSZYSTKIE argumenty, także przyrodnicze.
Jak jest do wyboru zachowanie pstrągowego strumyka albo zamiana tego strumyka na sadzawkę, bajorko z karpiami, karaskami czy nawet i sandaczami, to lepszy jest strumień, choć we wsi jest koło wędkarskie i chcą mieć gdzie łowić te karpie. Jak jedynym argumentem za budową sadzawki jest ambicja wójta, aby mieć we wsi kąpielisko i bajorko do pływania rowerami wodnymi, i w tym celu zniszczy się kilka km niewielkiej rzeczki - zniszczy, bo przegroda i zatrzymanie przepływu obniża jakość wody - to odpowiedź jest oczywista: PRZECIW. Przyrodniczo cenniejszy jest strumyk, niż jakieś tam bajorko, które za kilka lat stanie się bagienkiem. Przykłady mamy.
Andrzej
a poza tym: siaty won!
15/01/2008 16:11
Wsadziłeś kij w mrowisko, nie da się ukryć
Po części masz rację - może(!) będzie kawałek rzeki i może(!) przez jakiś czas będą ryby. Ale w tym wszystkim 2 komponenty są kluczowe. Po pierwsze "może", bo wcale tak być nie musi. Po drugie, może i coś się zmieni na lepsze, ale tylko na jakiś czas, za to później nie będzie już czego zbierać z tej rzeki. Podgórskie cieki niosą duże ilości materiału skalnego, każdy zbiornik wypłyca się bardzo szybko, zapewne tak będzie i w tym wypadku. Pod zaporą zbiorą się setki ton mułu, pewnie trochę mniej toksycznego niż ten we Włocławku (bo i odcinek rzeki, który będzie go znosił jest o wiele krótszy), a prędzej czy później okaże się, że zapora się "zdestabilizowała" i wszyscy będziemy się zastanawiali, co z nią zrobić: naprawiać, poniżej niej wybudować kolejną, czy ostatecznie wysadzić?
A ryby? Owszem, zapewne ich przybędzie. Najpierw szczupaka, później leszcza i sandacza, a na końcu już tylko leszcza wielkości dłoni i grubości żyletki. Ale oczywiście mogę się mylić i, dzięki uporczywej i nieustannej gospodarce, uda się utrzymać większe stado jakichś drapieżników (jak to ma miejsce np. w Dobczycach), które będą trzymały całość w ryzach. Może. Ale wtedy i tak będziemy mieli do czynienia z kolejnym stawem rybnym, w którym pływa mniej więcej tyle ryb, ile tam wpuściliśmy. Na pewno niewiele będzie to miało wspólnego z piękną podgórską rzeką, którą Skawa - i tutaj się zgadzam - była.
Tylko, że ja osobiście wolałbym czekać nawet bezczynnie te kilkanaście, kilkadziesiąt lat, aż rzeka sama wyrwie się z karbów nałożonych jej kiedyś na siłę przez człowieka i odrodzi się na nowo - może w postaci nieco innej, niż prezentowała przed dewastacją dokonaną przez meliorantów. A najbardziej bym chciał, żeby podjęto działania renaturalizacyjne, których - owszem, odległym - końcowym etapem byłoby przywrócenie tutaj króla naszych rzek, łososia.
A budowa zapory oddala te marzenia o kolejne kilkadziesiąt lat dalej, w jakąś nieznaną przyszłość, aż ludzie zmądrzeją, albo aż tę zaporę w końcu szlag trafi!
Bo, jak to już kiedyś skonstatował Sławomir Mrożek, "żyjemy w czasach, w których jedyną realną nadzieją jest to, że coś się popsuje"...
Nie uzurpuję sobie monopolu na prawdę. I dlatego uważam, że na pewno warto o tym rozmawiać! I warto czasem wsadzić kij tu i ówdzie.
Pozdrawiam
piekny